niedziela, 28 czerwca 2020

Zamek w Rybniku. Moje miasto.

Zwiedzamy różne państwa, szukamy tam zamków, pałaców, dworków. A dzisiaj zapraszam Was ponownie do mojego miasta, w którym także znajduje się zamek. Możecie podziwiać go tylko z zewnątrz, ponieważ mieści się w nim od wielu lat Sąd Rejonowy.
Jestem dumna z tego, że mogę pochwalić zamkiem z mojego miasta.
Ciekawa jest jego historia.


Historia zamku została napisana na podstawie źródeł "Polskie zamki".
Zachęcam do zapoznania się z nią.
Zdjęcie archiwalne:


I wygląd obecny:


Zamek powstał w latach dwudziestych XIII wieku jako fundacja księcia opolsko - raciborskiego Kazimierza. Został on zbudowany na miejscu byłego klasztoru norbertanek. Inne źródła mówią, że zamek powstał jeszcze wcześniej, prawdopodobnie w XII stuleciu. Początkowa była to budowla o konstrukcji drewniano - ziemnej. Natomiast zamek murowany powstawał pod koniec XIII wieku do początku XIV.








Zamek był budowlą gotycką, dwukondygnacyjną, otoczony fosą oraz opasany obwałowaniem.
Zabudowy zostały wzniesione z kamienia piaskowego. Główny budynek umocniony był trzema przekątnymi szkarpami. Prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku powiększono budynek w kierunku wschodnim a następnie otoczono całość murem obronnym.
We wschodnim odcinku tego obwodu obronnego umieszczono bramę wjazdową wysuniętą nieco przed lico muru.







Nie był to zamek rezydencjonalny, lecz obronny, przeznaczony dla stacjonującej w nim załogi.
Dodatkowo walory obronne zamku podnosiły rozlane wokół niego stawy, które pełniły dwie funkcje: militarną oraz do hodowli ryb.
Na przełomie XIV i XV wieku zamek należał do książąt raciborskich, ale według źródeł także książęta cieszyńscy wykorzystywali go jako miejsce postojowe w razie wyjazdu do Bytomia.
Połowa tej miejscowości należała wówczas do cieszyńskich Piastów.





W latach  1428 - 35 w okolicy Rybnika miały miejsce walki. Wojska husyckie dokonały wiele zniszczeń. Mieszkańcy schronili się w zamku, źródła historyczne podają, że Rybnik szybko został odbudowany a zamek się obronił.
Niestety, niedługo potem miasto znowu ucierpiało z powodu rycerzy - rabusiów.
To nie koniec historii zamku... Kolejne lata były bardzo burzliwe.
Zamek dostał się w ręce Jana Młodszego i niestety zaczął popadać w ruinę
W latach 1597 -  1581 zamek został częściowo odbudowany. Kolejna zmiana wyglądu miała miejsce w latach 1650 - 1653. Z tyłu znajdowała się piękna wieża, która została rozebrana w 1758 roku.
Pod koniec XVIII wieku ponownie zmieniono jego wygląd, przekształcając go w Dom inwalidów wojennych. W takiej postaci budowla pozostała do dnia dzisiejszego.


Od 1842 roku swoją siedzibę miał tutaj Sąd Grodzki, zaś po kapitalnym remoncie w latach 1990 - 2000 - Sąd Rejonowy.
Obejście wokół budynku jest bardzo zadbane. Jak już pewnie zauważyliście w moim mieście jest dużo kwiatów i zieleni.:)




Miło mi było znowu gościć Was w Rybniku.
Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających.

Dziękuję pięknie za komentarze pod ostatnim postem.
Niebawem na nie odpiszę.

Życzę dobrego nowego tygodnia.

Zdjęcia: Rybnik, czerwiec, 2020 r.

środa, 24 czerwca 2020

W drodze do Argostoli. Kefalonia po raz trzeci.

Dzisiaj zapraszam Was do mojej ulubionej Grecji, po raz trzeci na wyspę Kefalonię.
Tęsknię już za tymi klimatami. Moi stali bywalcy wiedzą, że Grecja to mój żywioł.
 Nie będzie w tym poście opisów historii danych miejscowości, skupiłam się na pokazaniu Wam greckich uroków.


W podróży tym razem towarzyszy nam Fazi :


Tego dnia po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku stolicy - Argostoli ( na temat stolicy zaplanowałam odrębny post).
Mijaliśmy urokliwe miejscowości, których nazwy były dla nas praktycznie takie same.
W oddali zobaczyliśmy jakieś ruiny, więc oczywiście szybka decyzja: Trzeba je zobaczyć.
Niestety oznakowanie nie było najlepsze. Nagle M stwierdził:
- Tu jest jakaś strzałka. Jedziemy!
Niestety to był zły wybór. Na początku droga była całkiem przyzwoita, następnie zmieniła się w szutrową i pełną kamieni. Samochód z wypożyczalni, a my jak na rajdzie Dakar. To nie było zabawne. Już mieliśmy zawrócić, kiedy zza drzew zaczęły wyłaniać się jakieś ruiny.
M. zadowolony, ja raczej sceptycznie nastawiona, czy to te same, które wdzieliśmy z głównej drogi.
No i nie były to te same.
Przy okazji trafiliśmy na w miarę zabezpieczone ruiny klasztoru. Z dala od cywilizacji, ukryte w lesie. Obfociłam budynek na ile było to możliwe.








Całe szczęście, że M. miał gdzie zawrócić i z duszą na ramieniu, żeby nie uszkodzić samochodu, dojechaliśmy do głównej drogi.
Teraz już bardziej uważniej wypatrywałam, gdzie należy skręcić. Lubimy spontaniczne odkrywanie różnych miejsc w Grecji, ale nie każda przygoda kończyła się dobrze, więc wolę mieć oczy podwójnie otwarte.
 Udało nam się w końcu dotrzeć do urokliwej miejscowości (przepraszam, ale zapodziałam gdzieś notatki z tej wycieczki), której nazwy nie pamiętam. Sporo turystów kręciło się już a parkingach, a cel był widoczny jak na dłoni. Małe podejście pod górę było dla mnie w upale nie lada wyzwaniem. Gdybym wtedy wiedziała o tym, o czym wiem teraz, pewnie M. nie pozwoliłby na ten spacer. Ale ten temat poruszę innym razem...
Zachwycam się małymi greckimi miejscowościami. Chłonę te widoki, by do nich wracać później we wspomnieniach:













No to ruszamy:





Cel coraz bliżej...


















Wokół rozpościerały się piękne widoki:






Mogłabym tak patrzeć godzinami:


M. jak zwykle interesuje się armatą:



Po krótkim odpoczynku schodzimy w dół, niestety nie mam sił, by wspiąć się wyżej.
Pewnie tam widoki były jeszcze ciekawsze...

Ale w centrum miejscowości też czekały na nas atrakcje.
Pamiątki oczywiście także były:






Mnie jednak bardziej zainteresował ten budynek:






W takim ciekawym miejscu - fotki musowo:






Opuszczamy powoli to urocze miejsce i ruszamy w kierunku Argostoli.
Kierowca gotowy do drogi.



Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających.

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem.:)




Zdjęcia: Kefalonia, 2019 rok.

TRZYMAJMY SIĘ ZDROWO!