czwartek, 24 stycznia 2019

Dzień Babci i Dziadka... Wspomnienia


W poniedziałek i we wtorek w większości domach obchodziliśmy Dzień Babci i Dziadka.

Z tej okazji wreszcie zdecydowałam się opowiedzieć Wam o życiu mojej Babci i Dziadka ( rodzice mojej Mamy).

Mieszkaliśmy razem, w jednym domu. Z jednej strony moi Rodzice, ja i mój Brat, z drugiej strony moi Dziadkowie.
Pamiętam każdy szczegół Ich mieszkania. Biały kredens z pięknymi szybkami we wzorki, za którymi widoczna była delikatna porcelana i szkło.
Stół, przy którym Babcia i Dziadek zawsze razem jedli posiłki. Pięknie wyprasowany obrus. Kwiatki na parapecie.
Latem do późnego wieczora odbijałam piłkę o mur, spoglądając w okno i obserwując, jak Dziadkowie spożywali skromną kolację. Babcia zawsze nalewała herbatę z porcelanowego białego dzbanka do filiżanek.  Celebrowali posiłek, jedli powoli, rozmawiając ze sobą.
Uśmiechałam się do Nich przez szybę okna, ale chyba tego nie widzieli.
Piec kuchenny, biały kaflowy, obok szafka na której  zawsze był porządek. Nad szafką wisiała lniana makatka z napisem, życzącym szczęścia dla wszystkich domowników i gości.
Po drugiej stronie w pokoju stała leżanka czyli bardziej współczesna nazwa - sofa.
Czyściutka narzutka, poduszki w haftowane wzorki.
To była kuchnia i zarazem pokój dzienny, skromny, schludny - dla mnie prześliczny.
Jakiś obrazek święty na ścianie i mały krzyżyk nad drzwiami.

Czy wiecie, że lubiłam jako mała dziewczynka chorować? To niedorzeczne prawda.
Mama przed wyjściem do pracy przenosiła moją poduszkę i kołderkę i zaścielała mi leżankę u Babci.
Byłam szczęśliwa. Mogłam cały dzień obserwować, jak moja Babcia krząta się w domu. Mleko z miodem, które mi przygotowywała, było największym rarytasem. A potem zapach gotującej się zupy.
Kiedy Dziadek wracał z pracy, witał się czule z Babcią.  Potem wspólny obiad przy stole...
Po 15.00 wracała moja Mama z pracy. Przenosiłam swoje rzeczy na "naszą" stronę domu...
Ale rano znowu wracałam...
Nigdy o tym nie powiedziałam mojej Mamie ( przepraszam Cię Mamo...), ale kiedy już miałam wrócić do szkoły, potarłam o ręcznik termometr i udawałam, że nadal jestem chora. Chciałam jeszcze chociaż 2, 3 dni pobyć z Babcią i Dziadkiem.
 Czułam u Nich  taki spokój, ciepło, miłość... Nie potrafię tego wyrazić słowami.

Moja Babcia była skromną osobą, bardzo pracowitą i utalentowaną. Była zawodową krawcową.
Potrafiła uszyć garnitur męski, płaszcz, nie mówiąc już o sukienkach czy innych  częściach garderoby.
Często obserwowałam, jak pochylona, skupiona  nad maszyną, pracowała godzinami, by zarobić trochę pieniędzy.
Dziadek także nie bał się pracy. Pomagał  Babci w gospodarstwie domowym.
Najbardziej lubiłam wpadać do Nich wieczorem po kolacji.
Dziadek siedział w swoim ulubionym fotelu, palił fajkę i czytał gazetę, a babcia odpoczywała po całym dniu pracy... Haftowała chusteczki lub serwetki... W powietrzu unosił się błogi spokój...

Jacy byli moi Dziadkowie?  Co podziwiałam w Nich najbardziej?
Przede wszystkim wzajemny szacunek, miłość, którą sobie okazywali w sposób subtelny, delikatny,
rozumienie swoich potrzeb... Nigdy nie słyszałam, by Dziadkowie się kłócili. Potrafili ewentualne swoje problemy rozwiązywać spokojnie, bez krzyków i obrażania się na siebie.

Kiedy byłam w liceum, często wypytywałam Babcię, jak to było podczas wojny, jak sobie radzili w tych trudnych czasach. Pamiętam dokładnie jedną z wielu opowieści.
 Kiedy Niemcy gnali więźniów oświęcimskich,  babcia podbiegła do Nich z wiadrem wody, garnuszkiem oraz  kromkami chleba.
Więźniowie łapczywie pili wodę, a esesman uderzył moją Babcię kolbą karabinu w głowę.
Na szczęście nie strzelił i mimo że rana była poważna, Babcia przeżyła...
A mój Dziadek też często musiał uciekać do lasu, by chronić swoje życie...

Opowieści pamiętam sporo. Ponieważ pamieć jest ulotna, chciałabym je kiedyś spisać...

Pamiętam także, że Babcia i Dziadek dosyć często wyjeżdżali do sanatorium. Zwiedzili wiele miast w Polsce. Zawsze razem. Skromni, a jednak wielcy ludzie...

Kochałam Ich bardzo. I nadal kocham. Dla mnie to było wyjątkowe małżeństwo i wyjątkowe osoby. :)
Dziękuję Im za całe dobro, które mnie spotkało z Ich strony, za miłość i przekazane wartości..
Niestety moja Ania nie zdążyła poznać mojej Babci, pamiętała tylko Dziadka, który przeżył Babcię o kilka lat.

Dzięki mojej Mamie mam parę  zdjęć, na których możecie zobaczyć Moją kochaną Babcię i  kochanego Dziadka.
Z góry przepraszam za jakoś zdjęć, kiedy wróci Mąż z pracy, poproszę Go, by spróbował jeszcze raz poprawić ich wyrazistość.

To moje ulubione rodzinne zdjęcie: )


Tłumaczę po kolei: Ciocia Elfryda ( najstarsza córka), Babcia, Ciocia Anna ( druga w kolejności córka), moja Mama - ta urocza mała dziewczynka. Mama opowiadała mi, że nie chciała siedzieć na kolanach Dziadka, który siedzi obok, tylko uparła się, że musi mieć osobne krzesło :), za Dziadkiem stoi Wujek Alojz ( jedyny syn Dziadków), który jako pierwszy niestety przeszedł na drugą stroną, jako młody mężczyzna...
Ale to już inna smutna historia.
Zawsze zachwycałam się, jak cała rodzina jest skromnie, ale elegancko odziana.

A to kolejne zdjęcia. Dziadkowie nad morzem:



I Babcia w sanatorium z koleżankami:


Bardzo żałuję, ale nie znalazłam ani jednego zdjęcia z Babcią i Dziadkiem :(

A to moje drugie ulubione zdjęcie: Babcia i Dziadek jako jeszcze narzeczeni:


Właściwie mogłabym opowiadam o Babci i Dziadku bez końca.
Jak się poznali, jak żyli skromnie, jak zaczęli budować dom, jak ciężko było Im podczas okupacji, jak cierpieli z powodu straty swojego jedynego Syna, jak cieszyli się, kiedy dostałam się na studia...

To wielkie szczęście, że mogłam cieszyć się Waszą obecnością w moim życiu...
Dziękuję Wam Babciu i Dziadku za wszystko!!!

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i zapraszam za kilka dni na kolejne wspomnienia podróżnicze.

poniedziałek, 21 stycznia 2019

PHENOMENAL US - CHALLENGE 39 W krainie futrzaków?/ Cuddly Furry Land

Pierwsze wyzwanie w tym roku...
Leżę obolała, a mój M. pyta: To jak, chcesz te zdjęcia?
- Nie, raczej nie. Nie mam sił. Musiałabym się przebrać...
Zestaw miałam w głowie, bo dosłownie kilka dni temu dokładnie tak jechałam odziana po wypis ze szpitala. Oczywiście w botkach, omotanym szaliku na szyi,  z torbą a nie małą torebusią i w półbutach, jak zobaczycie na zdjęciach.
Po operacji, jeśli już muszę wyjść z domu, odziewam się w  luźne sukienki i futerka, po pierwsze-  bo tak mi wygodnie, a po drugie - bo "ukrywam" pod sukienkami pas pooperacyjny.

A futrzaki, miśki lubię od dziecka.
Nigdy nie zapomnę mojego ulubionego beżowego miśka - płaszczyka. Kiedy był już ma mnie za krótki,  szczególnie rękawy, babcia doszyła mi brązowe z misia mankiety i plisę na dole. Uwielbiałam go.:)

Futrzaki już gościły na moim blogu. Mam oprócz dzisiejszego 2 ulubione.
A ten dzisiejszy futrzak ma same zalety:
- kupiłam go wyjątkowo tanio na allegro,
- jest leciutki jak piórko ( to dla mnie ważne ),
- ma piękną fakturę materiału i lekki połysk,
- ma ciekawy lekko rozkloszowany fason
- ma piękny odcień szarości ( łączę je z wszelkimi intensywniejszymi kolorami i wszystkie do niego pasują),
- jest bardzo ciepły i miły w dotyku,
- mogę go prać w automacie,
- jest oczywiście sztuczny.

Zwlokłam się w końcu z kanapy i przygotowałam do zdjęć.
Zimowa sceneria byłaby super, ale cóż, wyjście z domu nie wchodziło w rachubę.
Zresztą w moim mieście zimy znowu nie ma, tzn scenerii zimowej nie ma...
A "odgapiając" ostatni pomysł u Sylwii - Sivki, gdzie zachwyciła mnie Jej biała choinka z białymi ozdobami, zdecydowałam się na te kilka zdjęć w moim ulubionym niebieskim pokoju, gdzie też jeszcze na komodzie znajdują się białe ozdoby świąteczne, a kobaltowa ściana pasuje mi do dodatków :)

Tak więc ostatecznie, dzięki mobilizacji M. udało się. Światło jest, jakie jest, wory pod oczami widoczne.
Pozy, takie se... Ale cóż, na razie ledwo "łażę", więc i tak nie jest chyba najgorzej.
Oki, dosyć katowania siebie, to nie ja jestem tutaj najważniejsza, tylko futrzak.
Zapraszam zatem na moją propozycję:









Wśród ozdób jest, jak widzicie, zdjęcie mojej kochanej Ani.
Kiedy przyjeżdżali do Nas (Ania i Jej Mąż, mój Zięć) i zostawali na noc, niebieski pokój był zawsze do ich dyspozycji...



Futerko: Novelti (allegro)
Sukienka szara: Bon prix
Rękawiczki: Caro
Szalik, naszyjnik, torebka: lokalny sklep
Półbuty: Kwadrat

Dla przypomnienia wybrałam kilka zdjęć wcześniejszych futrzaków. Czasem występowały one z innymi dodatkami.

Tu mój ulubiony kobalt z czarnym krótkim futrzakiem:


Bordo futrzaczek z beżowo- złotymi dodatkami:


Białe i beżowe futrzaki uwielbiam zimą, szczególnie, kiedy jest biała zima:








Często był to także futrzany kołnierz z czapą:


A tutaj  inny czarny futrzaczek z kobaltem ( nazywam go - krecik):


Czasem wygodne są krótsze futrzaczki, kiedy mróz nie doskwiera tak bardzo:



Futrzak na lżejszy mróz, ale wietrzny dzień:


Jednak kiedy mróz zimą jest porządny - moim faworytem jest futrzak - eskimoski.
Wiem na 200%,  że na pewno w nim nie zmarznę:



Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających, szczególnie Grupę Fenomenalnych.
Życzę spokojnego tygodnia.


A tutaj na zdjęciu  wszystkie "Futrzane fenomenalne":


czwartek, 17 stycznia 2019

PHENOMENAL US CHALLENGE. Takie moje przemyślenia... Totalny misz - masz...

Tak jak pisałam w poprzednim poście, ważne sprawy nie pozwoliły mi, by dokładnie podsumować mój Rok z Fenomenalnymi.
Dzisiejszy post to będzie taki tekstowy misz - masz. Ostatnio mam dużo czasu na różne przemyślenia, podsumowania.
Kiedy Dziewczyny ( Ola, Ania i Małgosia) rozpoczęły zabawę z wyzwaniami, nie ukrywam, że wahałam się, czy mam prawo brać w niej udział. Czy w ogóle dalej prowadzić blog... W lutym 2018 mijał rok od odejścia mojej Ani. Moje myśli wtedy i także wcześniej: Może nie mam prawa, nie powinnam... I mimo że moja pani psycholog robi wszystko, by uświadomić mi, że powinnam uczyć się "normalnie" żyć, mój system zaprzeczeń się z tym kłóci...
Podobnie było przed każdym naszym wyjazdem: Czy mam prawo jechać tam czy tam, zwiedzać, dawać sobie chwile przyjemności?
I tak naprawdę miniony rok, to była istna szarpanina nastrojów i trwa nadal. Co oczywiście nie było i nie jest obojętne dla mojego zdrowia.
Nie jestem w stanie Wam tego wytłumaczyć, co dzieje się w głowie, jaki chaos myśli przelewa się każdego dnia...
Nie piszę tego, by udowodnić sobie i światu, jaka to jestem biedna... Tylko po to, by może wreszcie wyrzucić z siebie swoją niemoc i walkę, by mimo wszystko być... Jakkolwiek... Przede wszystkim dla Bliskich.
Bo przecież ciuchy i podróże nie zwrócą mi Córki, nie złagodzą mojego bólu i tęsknoty, ale przygotowując kolejny post dotyczący wyzwania czy wspomnień podróżniczych, to taka chwilowa odskocznia, by do końca nie zwariować... Nawet rodzaj terapii...
A może moja Ania chciałaby, bym krok po kroku wracała do w miarę normalności, w miarę, bo nigdy już nie będzie tak samo. To słowa także mojej pani psycholog i nie tylko... Moi bliscy, przyjaciele to widzą i wiedzą: Stres mnie zabija.
Mój organizm jest totalnie osłabiony. W ubiegłym roku byłam 6 razy w szpitalu... Ten rok zaczęłam od poważnej operacji. Nie piszę o tym, by wzbudzić litość, nie chcę być posądzona o tani ekshibicjonizm, to nie jest moim celem. Chodzi mi o Wasze zrozumienie, o moje nieregularne odwiedzanie moich ulubionych blogów, o to że nie zawsze jestem w stanie być u wszystkich na bieżąco, bo sprawy rodzinne a także moje wyjazdy na badania i leczenie pochłaniają sporo czasu i to są moje priorytety: zdrowie bliskich i moje.
Kiedy kilka dni temu leżałam jeszcze w szpitalu, w zasięgu mojego wzroku były 2 okienka, za którymi widziałam pięknie prószący śnieg... Bolało okrutnie, nie potrafiłam nawet ruszyć ręką, ale powtarzałam sobie, że mój ból, słabość są  niczym w porównaniu z tym, jak inni cierpią, bądź cierpieli, także moja Ania... Powtarzałam sobie: żyjesz, więc masz jeszcze coś do zrobienia, jesteś potrzebna Bliskim, Przyjaciołom...
Po powrocie do domu, nie byłam w stanie samodzielnie wstać z łóżka, czułam się tak strasznie bezradna...
Patrzyłam na portret mojej Ani i może to komuś wyda się irracjonalne, ale prosiłam Ją w myślach o pomoc...
Nadal mnie bardzo boli, nadal jestem bardzo osłabiona. Myślę jednak, że  z każdym dniem będzie lepiej...
Czeka mnie jeszcze wiele badań, ale nie chcę już o tym pisać...

Od trzech dni przygotowuję ten post. Na tyle siedzę przy komputerze, na ile mogę sobie pozwolić.
Dedykuję go wspaniałym Inicjatorkom Grupy Fenomenalnych.
Moje propozycje często były na szybko. Ale z jednego wyzwania jestem szczególnie zadowolona, chodzi o Piasek pustyni... Poczułam się, jakbym znów była na prawdziwej pustyni, na kolejnej wspaniałej egzotycznej podróży.


Te wyzwania wyzwalały nie tylko kreatywność, ale także oderwanie się od przytłaczających problemów, dawały dawkę chociaż małej radości, nawet jeśli czasem były to tylko odgrzewane kotlety.
Opuściłam kilka wyzwań . Bo albo byłam wtedy w szpitalu, albo inne ważne sprawy nie pozwalały na mój udział.

Mimo że wszystkie Dziewczyny z Grupy dokonały już podsumowań, zapraszam na moje przypomnienie Roku z Grupą Fenomenalnych.

08.01.r.  Zimowy kapelusz:


22.01.2018 r. Pokojowo nastawione kosmitki:


29.01.2018 r. Ultrafiolet w dodatku:



12.02. 2018 r. Dzikuski Cavalliego:



19.02.2018 r. Nie tylko velvet:



05.03.2018 r. Art Pop - Art:



12.03.2018 r. Wykropkowane:


26.03.2018 r. Minimum:


26.03.2018 r. Colours Blocking:


09.04.2018 r. Po każdej stronie tęczy:


21.05.2018 r. Folk to nie obciach:


04.06. 2018 r. Piasek pustyni:



18.06.2018 r. Dziki ogród:



02.07.2018 r. Boho:



16.07.2018 r. Wielki błękit:



13.08.2018 r. Kapitańskie tango:



10.09.2018 r. Ażurowe love:



17.09. 2018 r. Kocia dzikość:



01.10.2018 r. Dziewczyny lubią brąz:



15.10.2018 r. W kolorze liści:



29.10.2018 r. Szaleństwo na głowie:



05.11.2018 r. Babcina elegancja:


12.11.2018 r. Satyna nie tylko wieczorem:



19.11.2018 r. Paryski szyk:



26.11.2018 r. Zielono mi:



03.12.2018 r. Swetrzyska:



17.12.2018 r. Merry Christman:



31.12.2018 r. Czerwony dywan:



07.01.2019 r. Krótkie podsumowanie Roku z Fenomenalnymi, wersja letnia i zimowa:




W tym roku w miarę możliwości będę brała udział w wyzwaniach.


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających a szczególnie jeszcze raz Grupę Fenomenalnych !!!
Dziękuję także serdecznie za rozmowy telefoniczne, e - maile, za każde dobre słowo i troskę.