wtorek, 29 października 2013

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...

Już za 2 dni cmentarze rozświetli blask płonących zniczy. Będziemy odwiedzać naszych bliskich, których już nie ma wśród nas. Będziemy wspominać, rozważać, szukać odpowiedzi na pytanie: Dlaczego musieli odejść? Czy można przygotować się na śmierć bliskich nam osób? Czy można pogodzić się z tym, że śmierć zabiera często nagle i niespodziewanie?
Te i inne pytania  - dla każdego z nas mają inny wymiar...

Ja, mogę wypowiadać się tylko we własnej osobie, podpierając ból osobistym doświadczeniem.

Pożegnałam już wiele osób z mojej rodziny, ale największym bolesnym przeżyciem była śmierć mojego ojca. Choroba, pobyt w szpitalu, codzienne odwiedziny i... Nie zapomnę tego dnia, tej chwili, kiedy stałam oko w oko ze Śmiercią. Wcześniej, jako dziecko czy nastolatka, zastanawiałam się, jak wygląda śmierć...
 I nagle przyszło mi się z Nią zmierzyć. Lekarz, kiedy zobaczył, że zbliżam się do pokoju, gdzie leżał mój ojciec, zatrzymał mnie: Pani ojciec jest na OIOM - ie, może pani wejść się pożegnać, On umiera...

Jak to umiera???!!! To niemożliwe!!!! Mimo mojego krzyku, mimo że trzymałam ojca za rękę, mimo moich próśb, modlitw, łez, Śmierć -  niewzruszona - wydarła z Niego resztę tchnienia...

A więc tak wygląda Śmierć, ma nad nami absolutną władzę, skrada się po cichu, jest obojętna na ból, płacz i odchodzi... w niewiadome... i zabiera Tych, których kochasz....

Siedziałam otępiała na korytarzu, nie wierząc, że ojca już nie ma wśród żywych. Jak to -  nie ma? Przecież kilkanaście godzin wcześniej Go karmiłam, zapewniałam, że jest coraz lepiej...

Pielęgniarka przyniosła worek, taki jak na śmieci. Położyła go na podłodze. Nie patrząc na mnie, powiedziała: To rzeczy pani ojca... Więc to tak, odchodzi najbliższa osoba, nie potrafisz nawet oddychać, skulona z bólu patrzysz tępym wzrokiem na ten worek i niczego, kompletnie niczego nie rozumiesz.

A tam za oknem kolorowy świat, piękny słoneczny lipcowy dzień, ale ja - widziałam tylko mrok...

A potem tysiące rozważań i tysiące obrazów, migawek z różnych lat: kiedy miałam 3 lata i byłam chora a TY kupiłeś mi Misia, noszenie mnie - na barana, wspólne zbieranie grzybów, Twoją dumę, kiedy zdałam na studia, Twoją radość, kiedy słuchałeś  moich opowieści z podróży po Francji.

Miś - Klupaty jest ze mną do tej pory, zawsze był ze mną i zawsze będzie.

Ból zawładnął moim ciałem i umysłem. Nie, nie można się przygotować na Śmierć, to niemożliwe...

Kilka godzin później weszłam do sklepu, nie pamiętam którego... Zaczęłam zrzucać z wieszaków kilkanaście ubrań w czarnym kolorze... Sprzedawczyni zapytała: Te wszystkie rzeczy będzie pani przymierzać? Spojrzałam na nią, rzuciłam ubrania na podłogę i zaczęłam szlochać.....

Nie, nie można przygotować się na Śmierć, każde Jej przyjście jest w niewłaściwym czasie...



Minęło kilka lat, ja ciągle pamiętam tę chwilę, kiedy stałam bezradna, bezsilna i widziałam Ciebie w ramionach Śmierci...

Pamiętam Tato, że nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz, ale wiem, że mnie kochałeś...
Ja też, nigdy nie powiedziałam Tobie, że Cię kocham, ale Ty wiesz, że Cię kochałam...

W moim domu rodzinnym, nikt nie wypowiadał tego słowa...

I wierzę, chcę w to wierzyć, że czuwasz nade mną, że cieszy Cię każda moja podróż, że wiesz o mnie więcej niż ja sama, że JESTEŚ, gdzieś tam JESTEŚ...



Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.
Zdjęcia pochodzą z Internetu.

niedziela, 27 października 2013

Karmelowa tabliczka czekolady...

Nie wiem dlaczego, ale często patrząc na swoje ubrania, mam skojarzenia z jedzeniem lub zapachami.
Ta sukienka przypomina mi tabliczkę czekolady o smaku karmelowym. Jest to kolorystyka, która w znacznej mniejszości gości w mojej szafie, zdecydowanie, jak wiecie, wolę mocniejsze barwy.
Ale czasem tak jest, że mam ochotę na zupełnie niepopularny dla mnie kolor.
Chyba o zakupie zdecydowała znów wygoda i cena. To kolejna sukienka z Pretty Girl: dżersej łączony z ekologiczną skórą. Kurtka występuje już 3 raz, okulary słoneczne - też już znacie...

Zapraszam na kolejny jesienny spacer. Jest jeszcze słonecznie, więc wykorzystujemy z mężem wolne chwile -  na spacer w plenerze:



    W tym miejscu mój mąż łowi w weekendy rybki...




    Jest przyjemnie ciepło, wiatr targa moje włosy i trawy:











   Wołałam do męża, że już wystarczy - uparł się, że jeszcze 2 ujęcia, ale się rozkręca...


    Oki, koniec... Ten uśmiech - dla wszystkich odwiedzających:



Pozdrawiam wszystkich odwiedzających - nadal jesiennie i życzę dużo słońca na niebie i w sercu...

Sukienka: Pretty Girl
Kurteczka: Stradivarius
Buty: RTX walk
Torba: Gastella
Wisiorek: lokalny butik



czwartek, 24 października 2013

W ogrodzie mojej przyjaciółki - wspomnienie lata...

Obiecałam, że do końca października przygotuję ten post i dotrzymuję słowa. Koniec lata, pierwsze jaskółki jesieni, słoneczne wrześniowe popołudnie i wieczór spędziliśmy u naszych przyjaciół w ich pięknym ogrodzie. Trochę czasu na zrobienie zdjęć a później niekończące się rozmowy. Uwielbiam towarzystwo mojej przyjaciółki. Potrafimy rozmawiać godzinami i dziwimy się, że czas tak szybko zleciał. Poznałyśmy się podczas wyprawy do Ziemi Świętej w 2009 roku. O tej wyprawie oczywiście także ukaże się post. Poznaliśmy również Jej męża, córkę i syna. Wspaniała rodzina.

Wczoraj za oknem świeciło słoneczko, tak jak podczas naszego ostatniego spotkania. Na termometrze w słońcu było prawie 30 stopni i tylko jesienne liście i chłodniejszy wiatr przypominały mi, że to nie początek września, tylko prawie koniec października.
Myślę, że gdybym tak ubrana pobiegła do centrum miasta, nie wzbudziłabym mega sensacji... Piękne lato mamy tej jesieni, z czego oczywiście baaaaaaaardzo się cieszę.

Dzisiaj  rano obudził mnie deszcz, ale i tak temperatura jest dosyć wysoka jak na tę porę roku.
Jutro prawdopodobnie znów będzie słoneczny dzionek.

Zapraszam  do ogrodu mojej przyjaciółki, z którą mam nadzieję, że spotkam się wkrótce.

Dobry przyjaciel jest wielkim darem nieba.
                                                      Platon















Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i życzę szczerych i mądrych przyjaciół wokół siebie.

Ciebie moja droga pozdrawiam szczególnie oraz całą Twoją rodzinkę. Dziękuję, że mogłam opublikować zdjęcia z Twojego magicznego ogrodu.  Do zobaczenia już niedługo.


Bluzka i pomarańczowy topik pod bluzką: Oodji
Spodnie: lokalny butik - już wystąpiły w poście: Cud techniki czyli nasza rodzima Wieża Eiffla
Torebka: Tally weijl
Klapki:  M. Daszyński
Złoty łańcuszek: prezent od rodziców
Zegarek: prezent od mamy
Bransoletki: lokalny butik






niedziela, 20 października 2013

Panterka i nie tylko - jesienną porą ...

Nie śledzę trendów mody od rana do wieczora, ale lubię wiedzieć, co jest aktualnie na topie. Nie biegnę od razu po ciuszek w pepitkę, kratę czy zwierzęcy wzorek, ale wykorzystuję to, co mam w szafie. Na blogach pojawiły się sukienki, spódnice, apaszki, torebki, buty, etc - w zwierzęce wzory. W mojej szafie także znajdują się ubrania jak i dodatki w tzw. panterkę. W jednym z wcześniejszych postów pisałam, że od kilku lat ogarnia mnie sukienkomania, najbardziej lubię klasyczne, ołówkowe fasony. Sukienkę, którą dzisiaj mam na sobie - na zdjęciach, kupiłam już 2 sezony temu, spodobało mi się połączenie materiału z ekologiczną skórą. Barwy są dosyć nasycone, a takie właśnie lubię.
Proszę jednak o radę: czy rudy kuferek pasuje do tego typu sukienki? A może lepiej mała, czarna torebeczka?

Ponieważ Pani Jesień jest jeszcze w miarę łaskawa, zapraszam na kolejny jesienny spacer:











Ponieważ nie było tak bardzo zimno, na 1 minutę zdjęłam kurtkę, by pokazać sukienkę w pełnej krasie:







Pozdrawiam jesiennie wszystkich odwiedzających i życzę wiele jeszcze słonecznych dni tej jesieni.

Sukienka: Pretty Girl
Kurtka: Stradivarius
Buty: CCC
Kuferek: Genuine Leather
Torebka czarna: Avon
Wisiorek, pierścionek z brązowym oczkiem: Avon
Bransoletki: lokalny butik
Okulary słoneczne: Promod

czwartek, 17 października 2013

Zakynthos - zakrętos... Ahoj przygodo!

Na prośbę bliskich mi osób postanowiłam złamać chronologię ukazywania postów - wspomnień z podróży i zanim ukaże się kolejna część o Egipcie, dzisiaj zapraszam Was na Zakynthos, z którego niedawno wróciliśmy z mężem. Dlaczego taki tytuł ? Wyjaśniam: na wyspie może się zakręcić w głowie z kilku powodów:

1. Nie liczcie na to, że drogi na mapach są ponumerowane i wiadomo, która jest która...
2. Niekoniecznie drogowskaz wskazuje dobry kierunek...
3. Na drogowskazach podana odległość bywa bardzo myląca...
4. Często do danej miejscowości można dojechać skręcając  w prawo, w lewo lub jadąc prosto...
5. Nazwy nie zawsze są zapisane w języku angielskim, no chyba, że wszyscy znają język grecki...
6. Nie na każdej stacji benzynowej o każdej porze dnia można płacić kartą...
7. Wszystkie drogi, gdziekolwiek się znajdujesz, prowadzą do stolicy wyspy - Zakynthos...
8. Jadąc na wschodni kraniec wyspy, nawet nie wiesz kiedy, a jesteś już na zachodzie...
9.Zakręt za zakrętem to uroki jazdy na Zakynthos...
10. Jedna wielka niewiadoma - ale ile wrażeń!!!

Pomijając powyższe, wyspa dostarcza tyle wrażeń, że rekompensuje wszelkie niedogodności  podróży, a że od czasu do czasu - zakręci się w głowie... To Pikuś, mały Pikuś...

Post dedykuję naszym wspaniałym kompanom podróży, którzy wyrazili zgodę na publikację zdjęć z ich wizerunkiem. Kochani - było wspaniale, wesoło, cudownie... Ahoj przygodo! To nasze hasło dnia.

Zapraszam na wirtualną wycieczkę. Będzie mnóstwo zdjęć, bo tego dnia przepięknych widoków była taka ilość, że od wrażeń także kręciło nam się w głowie.

Wyruszyliśmy po śniadaniu z Porto Kukla i udaliśmy się w kierunku Półwyspu Keri. Na trasie oprócz podziwiania niesamowitych widoków zatrzymywaliśmy w co urokliwszych miejscowościach.


    W głębi słynna Wyspa Żółwia:




    Pierwszy punkt widokowy, a to dopiero początek:


    Nasz uroczy kierowca w moich okularkach, bo swoje zostawił w hotelu... Bez - było ciężko prowadzić, słoneczko dawało po oczach...


    Pierwsze sesyjki...


    Jak zakręciło nam się za bardzo, zatrzymywaliśmy w małych miejscowościach:


    My buszujemy, a nasi panowie pomagają Grekowi uruchomić pojazd, który przypomina chyba traktor:




    No i znów czuję się cudnie, to moje klimaty...





    Uwielbiam takie zbaczanie z trasy i dotykanie kultury greckiej jak tylko da się najbliżej:



Nie wszystkie domy są wypasione, często zdarzają się takie chatynki:


   Prawie w każdej miejscowości znajdują się urocze kościółki:



    Nasi panowie też buszują:


    Ruszamy dalej, ale musieliśmy zatrzymać się przy tym kościele, tym bardziej, że był otwarty:






   I wreszcie dotarliśmy do miejsca, gdzie widoki zapierały dech, to jeszcze nie jest Dolina Wraku...





    Panowie z narażeniem życia poszli zatrzymać w kadrze urokliwe widoki, a my płeć słaba urządziłyśmy sobie mały piknik...


   A to efekty ich wyprawy, na którą nie chcieli nas narażać:





Naszym celem tego dnia było dotarcie do Zatoki Wraku... i oczywiście zakręceni na maxa na Zakynthosie  - zakrętosie -  cel ten osiągnęliśmy, ale zdjęcia z tego etapu podróży pokażę w kolejnym poście.


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających. Zapraszam serdecznie na dalszą część. Ahoj przygodo!!!