To było moje marzenie od lat. Zapisane w notesiku i ciągle niezrealizowane. Bo to, czy tamto. Rok temu przezimowałam zimę w śpiączce, a potem nadal w klinice. Pięknie otulony park widziałam z okien szpitala. Właśnie minęła rocznica mojego powrotu do świata żywych...
Koniec smutków. Przecież jestem. To nic, że nie w takiej formie, jakbym chciała, ale jestem.:)
I spełniam moje małe marzenia. Dwa dni przed Wigilią, zamiast do kolejnego marketu, pojechaliśmy do Ogrodów Kapias. Mrozik był sympatyczny. Nos czerwony już po chwili. Ręce marzły podczas robienia zdjęć, ale frajda była wielka. Wyobraźcie sobie, całe ogrody dla nas! Jakieś młode małżeństwo z dzieciaczkiem szybko zrezygnowało ze spaceru i uciekli wszyscy do restauracji. I od tego momentu nigdzie żywego ducha.:)
No tak, bo kto dwa dni przed Wigilią spędza czas w ogrodach? Tylko My wariaci.:)
Zapraszam na zimowy spacer o zmierzchu i złapanych kilka momentów po zachodzie słońca.
Po kliknięciu na zdjęcie, zobaczycie je w większym formacie.:)