Kiedy byłam w III klasie liceum, moja Babcia kupiła mi przepiękny długi, zielony płaszcz z flauszu.
Miałam wtedy jeszcze blond włosy :) i ta zieleń nawet mi pasowała. Płaszcz uwielbiałam, ale trochę na mnie "wisiał", bo ważyłam zaledwie 40 kilo, no i zawsze byłam niska... Pewnego dnia pożyczyłam sobie od Taty czarny pasek z dużą klamrą ( z jakieś kurtki czy płaszcza, już nie pamiętam). Płaszcz z paskiem w talii od razu lepiej leżał. :). Do tego często jako dodatek pożyczałam także od taty czarną dużą aktówkę :) a od babci czarną chustę z frędzlami.:)
I tak powstał super zestaw, w tamtych czasach szczyt elegancji i trochę awangardy.:)
Do końca studiów śmigałam w tym płaszczu, zmieniając paski i inne dodatki. Pamiętam, że nawet opasywałam się paskiem w czerwonym kolorze pod kolor wzoru na chuście.:)
A dzisiaj znowu zdjęcia - domówki.
Nie wiem, jak u Was, ale w moim mieście i owszem było słonecznie, ale głowę chciało urwać.
W dodatku tym razem M. przeziębiony...
Parę więc domówek i parę zdjęć moich jesiennych aspiracji.
Zapraszam:
Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających i życzę miłego oraz spokojnego tygodnia.
Zbiorówka:
Dziękuję Krysiu. :)
Kochani, powaliła mnie grypa. Jak poczuję się lepiej, wrócę do blogosfery.