piątek, 31 stycznia 2014

Blogerskie spotkanie na szczycie...

W środę odbyło się blogerskie spotkanie na szczycie... Brzmi poważnie. A było miło, przesympatycznie.
Dlaczego na szczycie? Bo mieszkam na 7 piętrze.
Z Sonią nie mogłyśmy się nagadać, czas leciał zdecydowanie za szybko.
Moja relacja 2 dni z opóźnieniem z powodu problemu z Internetem.
Planujemy kolejne spotkanie, także w liczniejszym gronie. Niech tylko trochę się ociepli.
Dziękuję Ci jeszcze raz Soniu za wizytę i za śliczną bransoletkę w moim ulubionym turkusie.





Sonia podarowała mi śliczną bransoletkę - oczywiście w niebiańskich kolorach:





Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających i życzę miłego weekendu.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Tybetańska lama...

Na blogach sypnęło śniegiem. Pojawiły się piękne posty w zimowej scenerii. W mojej poczekalni też drzemało kilka zdjęć z sobotniego spaceru, więc postanowiłam także  pokazać się na tle białego puchu w mojej ulubionej białej kurteczce z futerkiem z lamy. Zapewniam Was, że żadna lama nie zginęła, te zwierzaki muszę być okresowo strzyżone. Ostatnio, Panna - Anna  zastanawiała się, czy kupno białej kurtki jest praktyczne. No cóż Aniu, nie jest praktyczne, szczególnie tam, gdzie ja mieszkam, ale za to białe kurtki, moim zdaniem, zimą wyglądają pięknie. Ja jestem ciepłolubna, ale powtórzę za Basią - Bastamb: Jak ma być zima, to niech jest teraz, bo w marcu i kwietniu to powinna być już wiosna. Pobożne życzenie, pamiętacie na pewno, jak wyglądała wiosna w ubiegłym roku - Wielkanoc pod pierzynką śniegu.
Nadal nie mam dostępu do Internetu i korzystam z uprzejmości sąsiadki, więc dzisiaj krótko.
Zima w styczniu? To chyba normalne i tak powinno być. Niech cieszą się dzieciaki i młodzież na feriach z białego puchu, niech Ci, którzy lubią sporty zimowe, korzystają z nich do woli.
Ja też lubię zimową porą krótkie spacery, a potem odpoczynek w domowym zaciszu z gorącą herbatką.
Nie jest tak źle, zima - zimą też jest piękna...


   Lama tybetańska. Urocza prawdą?


Dzisiaj w ulubionych kolorach Soni: B&W... Też kochana lubię takie zestawy i podzielam Twoją miłość do nich...




Pysia uśmiechnięte... W takim futrze mogą czekać spokojnie na mroźną zimę:




  Mój nos przy temperaturze minusowej zmienia kolor... i wyglądam jak Rudolfinka..


Jak się trochę pokręcę, to może nie będzie tak zimno...


    Śniegu  w mojej okolicy nie jest za dużo, ale las w zimowej scenerii wyglądał pięknie...


A tak wygląda Tybet w szacie zimowej. Niestety, tam jeszcze nie dotarliśmy z mężem, ale bardzo, bardzo byśmy chcieli. To nasze wieeeeeeeeeeeelkie marzenie...


   Może kiedyś się spełni...



Pozdrawiam bardzo ciepło w mroźny poniedziałek. Trzymajcie się zdrowo!!!  Za kilka dni kolejne wspomnienia z moich podróży.
Już dzisiaj zapraszam serdecznie.


Kurtka: Butik z ubraniami z Paryża
Czarne spodnie: lokalny butik
Szaliczek: Reserved
Rękawiczki: lokalny butik
Czarna torba: Avon
Zdjęcia uroczych lam i pięknych gór -  pochodzą z Internetu

piątek, 24 stycznia 2014

Przed siebie w strugach deszczu - Zakynthos po raz szósty...

Tak wiem, miały być Pamukkale. I będą - trochę później. Znów kochani nie mam dostępu do Internetu i korzystam z uprzejmości sąsiadki. Ponieważ post o kolejnym dniu naszego podróżowania po Zakynthos miałam częściowo już w archiwum, zdecydowałam, że szybciej go przygotuję, niż od podstaw na temat Pamukkale.
Obiecuję, że w lutym będą jeszcze 2 posty na temat Turcji.

Tego dnia zastanawialiśmy, czy w ogóle wyruszyć, ponieważ lało jak z cebra. Tak, tak, w październiku w Grecji możecie się spodziewać deszczu...
Siedzenie w hotelu cały dzień było bezsensowne, więc zapadła decyzja - ruszamy, kierunek - środek wyspy. Postanowiliśmy, że pojedziemy po prostu przed siebie i będziemy się zatrzymywać tam, gdzie zauważymy coś ciekawego. Totalny luz i spontan...

Pierwszą perełkę zauważyliśmy dosłownie kilka kilometrów od Porto Kukla. Przepiękny klasztor, który niestety zamknięto nam przed nosem. Fotki tylko z dziedzińca.







Opuszczamy już to miejsce i ruszamy dalej...


 Jak widzicie, pogoda nas nie rozpieszcza. mimo to widoki i tak są piękne...


   Skąpana w deszczu zieleń:



Dojeżdżamy to miejsca, gdzie znów widoki nas zauroczyły:



   Spływające żywice z porastających zbocza skał przebarwiają wapienie na czarny kolor:


  Nasi przeuroczy towarzysze podróży:


   My się deszczu nie boimy:




   Czy w deszczu czy w słońcu i tak kocham Grecję..


  A to my dzielna czwórka, przemoczeni, trochę zziębnięci siedzimy w tawernie przy energetycznej kawce:


   Jadąc tak przed siebie w sam środek wyspy, wypatrzyliśmy kolejne ciekawe miejsce.
   Z tego portu można popłynąć do błękitnych skał, niestety tego dnia było to niemożliwe.


  Fazi i Kubek też są zmartwieni, że nie tym razem. Chociaż po Faziku tego nie widać...



Fazi pociesza Kubusia: Zobaczysz, kiedyś popłyniemy tą łódką... Może na Kefalonię?


Tę latarnię wypatrzyliśmy z daleka. Postanowiliśmy sprawdzić, co znajduje się obok niej, za nią, itd...  Najpierw pamiątkowe fotki:





Niebo nie wróżyło nic dobrego, ale my i tak penetrowaliśmy dziką plażę...



Zaklinam deszcz... Może się uda...


Udało się... Niebo rozjaśniło się i przed naszymi oczyma ukazała się kolejna wyspa grecka - Kefalonia.


Niebo, morze i wyłaniająca się wyspa - nasze kolejne marzenie...


Schodzimy do mini portu. Dzisiaj jest pusty z powodu niesprzyjającej pogody...


Kochani, może uda się i razem wyruszymy na Kefalonię?



Mój mąż musi zawsze gdzieś się wdrapać... Co za natura...


Ja tam wolę czuć grunt pod nogami...


Już marzymy, gdzie wyruszyć następnym razem...



Jeszcze raz dziękujemy Wam za cudownie spędzony czas. Do zobaczenia wkrótce. 
Ahoj przygodo!!!


Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających. Zapraszam na kolejne wspomnienia z moich podróży.
Życzę Wam spokojnego weekendu.

Zdjęcia pochodzą z października 2013 roku.