piątek, 25 września 2015

Jakuby - święto nad Nysą Łużycką. Podróże bliskie.

Witajcie!

Na blogach zaczęła królować jesień, a u mnie nadal wakacyjne wspomnienia...
W sierpniu mieliśmy okazję zobaczyć, jak bawią się Polacy i Niemcy w Zgorzelcu i Gorlitz.
A pretekstem były tzw. Jakuby.

Zapraszam na fotorelację:


Święto jest obchodzone na cześć bardzo ciekawej postaci, o której napiszę więcej w odrębnym poście.
Ów Jakub Boehme tak naprawdę pochodził z Czech. Urodził się w Starym Zawidowie, a zmarł w Zgorzelcu - Gorlitz. (1575 - 1624).


Pochodził z ubogiej rodziny, był mistrzem szewskim, zaś do historii przeszedł jako mistyk, filozof religii i pierwszy filozof piszący po niemiecku a nie po  łacinie.


To już tylko symbol granicy. Za mną widzimy Gorlitz...


Jakuby trwają 3 dni.





Po polskiej i niemieckiej stronie znajdowały się liczne stragany. Czegóż tam nie było...


Ceny, jak widzicie w złotówkach i euro...


Śliczne Aniołki:


Taki młynek kiedyś wisiał na ścianie w mojej kuchni - pamiątka rodzinna. Obecnie znajduje się w kuchni mojej córki...


Piękne przedmioty prawda?



Ten rower w kolorze lawendowym też mnie zauroczył:


Oczy cieszyła ceramika z Bolesławca:


I sery z Podhala:


 Piękne obrusy, serwetki:


Zioła i herbatki:


Barwne kompozycje kwiatowe:


Można było przyglądać się, jak powstają różne cuda - cudowianki:


i posłuchać ciekawej muzyki:


M. zainteresował się ulotkami:


A ja koralami:


Przekraczamy symboliczną granicę:



Przepiękna katedra, której poświęcę osobny post:


A na moście, który łączy oba narody, spotkaliśmy tych oto Osobników:


 Chętnie zapozowali do zdjęcia, także ze mną:



Ale to jeszcze nie koniec atrakcji:




Po stronie niemieckiej również liczne stragany:


I uliczni grajkowie... Muzyka rozbrzmiewała ze wszystkich stron...


Ale my woleliśmy wrócić na naszą stronę;




Zgorzelec pięknieje w oczach. Kiedyś również przybliżę Wam to miasto na blogu.
To rodzinne korzenie mojego M.


Kiedy oglądacie te zdjęcia, znów tam jestem - do niedzieli.
Na blogu pojawię się dopiero w poniedziałek, więc już dzisiaj życzę Wam miłego weekendu.
W poniedziałek także odpowiem na komentarze z poprzedniego posta.

Nie wiem, co sie dzieje, ale niektóre zdjęcia wyglądaja zupełnie inaczej po opublikowaniu :(
Wiem, że niektórzy mieli podobne problemy...


Wszystkiego dobrego!

Sukienka: Orsay
Korale: H&M
Bransoletka: Mohito
Torebka: Metro
Buty: Jennifer - CCC

środa, 16 września 2015

Spacer do Nea Makri. Grecja po raz kolejny...

Witajcie!

Moi drodzy, podziwiam Was za częstotliwość postów, ja podpieram się już rzęsami...
Moc nowych obowiązków zawodowych a i prywatnych powoduje, że moja doba z dnia na dzień jest krótsza. Zanim opiszę dokładnie, co zwiedziliśmy tym razem w Grecji, dzisiaj zapraszam Was na spacer do Nea Makri.


Jesteśmy z M. łazikami, nie potrafimy siedzieć w jednym miejscu, więc postanowiliśmy zobaczyć sąsiadującą miejscowość. Miał to być góra 40 - 50 minutowy spacer... A Nea Makri - ponoć rzut beretem...
Okazało się, że dreptaliśmy aż 8 kilometrów...
Idąc, podziwialiśmy piękne widoki:


Oryginalne stragany:


Jedliśmy słodziutkie figi lub granaty - prosto z drzewa:



Zwiedziliśmy prześliczny kościół:



Za każdym razem zachwycam się malowidłami, bogactwem barw:



Jest i św. Jerzy pokonujący smoka:


Podziwiam ikony i chylę przed nimi czoło:


Zapalam świeczkę w ważnej, osobistej  intencji:


Opuszczamy to niezwykłe miejsce i ruszamy dalej...


A końca drogi nie widać... Nogi powoli mnie bolą, więc może ten ciekawy pojazd podwiezie nas do celu?


Nic z tego, trzeba dreptać dalej :( a upał straszny...
Posilamy się w przydrożnym sklepie i robimy małe zapasy lokalnych, świeżych owoców i warzyw, bo one naprawdę pachną i smakują, tak jak powinne:



Przepyszne winogrona:


I oliwki mają inny smak i sery...
To istny raj dla mojego podniebienia:



M. wykupuje resztę chałwy...
Sprzedawczyni jest szczęśliwa, my mniej, bo do Nea Makri został jeszcze spory kawał drogi...


I wreszcie naszym oczom ukazał się taki widok:


Nareszcie!!!


Dochodzimy do celu...


Nea Makri to jedno z bardziej malowniczych miast leżących na przedmieściach Aten. Posiada mały port, z licznymi tawernami, gdzie można delektować się świeżą rybą.


Wybrzeże tego miasteczka jest bardzo urokliwe, z pięknym widokiem na morze i góry:






Okazałe palmy czynią to miejsce jeszcze bardziej malownicze:


Wiem, wiem cienie na twarzy są niewskazane, ale kto by się takim drobiazgiem przejmował ... :)



Piękne widoki rekompensują baaardzo długi spacer...


Powoli zapada zmierzch, czas wracać...
A jest tak cicho, uroczo, spokojnie...


I męża klimaty, wędkowanie...



Po pysznej kawie, postanowiliśmy pobyć jeszcze w Neo Makri  i wrócić taksówką...


A to nasze przemiłe towarzyszki spaceru:
Marto, pozdrawiamy Cię serdecznie i Twoją śliczną córkę:



Kiedy przyjdzie mroźna zima, te zdjęcia będą ocieplać moją duszę...


Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających i zapraszam na kolejne wspomnienia.
Powoli odpowiadam na wcześniejsze komentarze i docieram na Wasze blogi...
Dziękuję także w imieniu Młodej Pary za życzenia i gratulacje. :)

Zdjęcia pochodzą z sierpnia tego roku.


Spódnica: Indyjski sklep - już "wystąpiła" na blogu
Bluzka - top: C&A
Naszyjnik: Reserved
Bransoletka: lokalny sklep
Torba: Avon - też już "wystąpiła"
Sandały: CCC