Nie miałam pomysłu na tytuł posta... Takie zimowe omotanie z poplątaniem...
Zima nie odpuszcza, grypsko rodzinnie szaleje i gdzie tu i z kim robić fotki?
No może na przykład w Castoramie, przy okazji zakupów z M?
A potem kilka w zajeździe w oczekiwaniu na gorącą zupkę...
Zdjęcia, to u mnie ostatnio już norma, spontaniczne, tym razem z telefonu, a zestaw sklepowo - wyjściowy.
M. mój zestaw się spodobał i stwierdził, że kilka pań w sklepie obróciło się za mną, a potem niektóre obchodziły mnie i przyglądały się, cóż ja tam omotałam na sobie, jedna ponoć pani zrobiła mi z ukrycia fotkę... Łał...
Ponieważ oczy mi ostatnio szwankują, nie będę pisać poematu na temat owego zestawu.
Po prawie dwóch latach czerni, powoli oswajam się z jaśniejszymi kolorami...
I wcale nie jest to łatwe...
Po szybkich zakupach, idziemy się trochę ogrzać:
Zanim dotarła na stół zupka, M. raczył się pysznym chlebem i smalczykiem:
Ja cierpliwie czekałam:
Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających.
Zdjęcia sprzed tygodnia, teraz chodzę bardziej omotana. U mnie minus 12 ... Brrr...
Sztuczne futerko: Atmosphere
Sweter: Bon prix
Spodnie, szalik: lokalny sklep
Buty: CCC
Torba: już wystąpiła...