czwartek, 24 kwietnia 2014

Kanonizacja, Rzym i nie tylko. Radość i lęk...

Od kilku miesięcy czekamy z mężem na tę wyprawę. Kilka razy a szczególnie w marcu zastanawialiśmy się, czy nie zrezygnować z wyjazdu ze względów osobistych. Jednak bliska memu sercu osoba, także kiedyś zwiedzała Włochy i to dwukrotnie i to Ona zachęcała nas i nadal zachęca, byśmy jednak pojechali.
W 2007 roku opłaciliśmy wycieczkę objazdową po Włoszech. Niektóre osoby wiedzą już o tym, że
z wyprawy zrezygnowaliśmy 2 tygodnie przed wyjazdem. Mój Ojciec nagle bardzo poważnie zachorował.
Codziennie z mężem odwiedzaliśmy Go w szpitalu... do samego końca.
Kiedy umierał, trzymałam Go za rękę... Nigdy nie żałowałam, że wycieczka przepadła.
Po odejściu Ojca podróżowaliśmy w różne miejsca, ale jakoś mijaliśmy Włochy.
Teraz - nie ukrywam, jest we mnie lęk... Z drugiej strony wielka radość...
Mam nadzieję, że wszystko się tym razem  uda.



Wiemy, że czeka nas długa męcząca podróż autokarem...
Wiemy, że w tym czasie w Rzymie będą tłumy nad tłumami...
Wiemy, że nie zobaczymy spokojnie wszystkich miejsc, które nas interesują...
Wiemy, że nocne czuwanie pod gołym niebem także będzie męczące... etc, etc...
Te i inne trudy, nie są w stanie zburzyć naszej wielkiej radości, że będziemy tam w Rzymie - w takim właśnie czasie, na tak niezwykłej uroczystości.
Dla nas jest to przede wszystkim przeżycie duchowe. Są momenty w naszym życiu, kiedy jest to nam bardzo potrzebne. Teraz właśnie nadszedł ten moment...
Ludzie często wstydzą się swojej wiary... u mnie jest inaczej. Nie siedzę w kościele codziennie, ba nawet zdarza się, że  nie mam ochoty iść na mszę. Czasem jestem zła, kiedy ksiądz przynudza podczas kazania lub śpiewy są smutne wręcz żałosne...  Jednak wiara jest we mnie i wiele razy dawała mi siłę, by przetrwać.
Nie ma we mnie misji nawracania ludzi, uważam, że każdy ma wybór. Szanuję człowieka jako człowieka bez względu na wyznanie, bez względu na to, czy w coś wierzy czy nie...
Cieszymy się z mężem, że będziemy tam razem... Życie jest takie kruche...
Niestety, nie odwiedzimy grobu Jana Pawła II, cóż będzie to powód, by jeszcze raz do Rzymu wrócić...

Po kanonizacji, zwiedzanie Wiecznego Miasta - 2 dni:




W dalszej kolejności - San Giovanni Rotondo, gdzie odwiedzimy między innymi grób O. Pio:


Lanciano:


Manopello:


Bardzo się cieszymy, że zwiedzimy także Asyż:




W dalsze kolejności dotrzemy do Republiki San Marino:



A także zrelaksujemy się na plaży w Rimini:



Padwa, to kolejna perełka, którą od dawna pragnęliśmy zobaczyć:



 Już za 2 dni - staniemy na ziemi włoskiej. Po powrocie - na gorąco planuję 1 post. Później, po kolei będę  Was zapraszać do poszczególnych wymienionych miejsc.
Odwiedzę także moje ulubione blogi, na pewno pojawi się mnóstwo wspaniałych postów. Podczas wycieczki nie będzie czasu na blogowanie. Zwiedzamy od rana do wieczora, program jest bardzo napięty.

Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających. Dzisiaj - ostatni dzwonek, by spakować do końca walizki. Na wyprawę namówiła mnie i męża moja wieloletnia przyjaciółka, która wspierała mnie zawsze w trudnych chwilach. Dziękuję Ci kochana!
Jedziemy w towarzystwie 3 par - zaprzyjaźnionych osób.
Marzyliśmy, by być w Rzymie podczas życia Jana Pawła II, nie udało się... teraz będziemy przeżywać duchowo Jego świętość...


Życzę Wam miłego nadchodzącego  majowego weekendu.
Do zobaczenia!!!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z Internetu.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Wśród zajączków, kurek i baranków - inspiracje wielkanocne.

Witajcie!
Na początku bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i za wszystkie mądre i ciepłe słowa...
Przeczytałam wnikliwie Wasze odpowiedzi i faktycznie, warto mieć chyba taką furtkę dla siebie, jaką jest blogowanie. Czy to jest egoizm? Nie wiem... Wiem jednak, że spotkania z Wami dają mi wiele radości. Wiele radości sprawia mi także przygotowywanie postów podróżniczych. A  jest jeszcze sporo wspomnień, którymi pragnę się z Wami podzielić.
Więc spróbuję BYĆ... Na tyle - na ile będzie to możliwe...

Już za 3 dni święta. W naszym mieszkaniu już od 3 tygodni mieszka cała armia zwierzątek - symboli wielkanocnych, ale także wiosennych. Zapraszam Was do naszego małego wiosennego królestwa.






Te baranki w zagrodzie mają swoją zabawną historię. Opiszę ją kiedyś...












Te 2 zdjęcia - nakrytego stołu, pochodzą z ubiegłego roku. Czekaliśmy na gości...



Już w przedpokoju kurka i zajączki witają gości...



Tego pięknego i pysznego zajączka przywiozła w ubiegłym roku moja córka - Jej dzieło kulinarne...


A taki widok z okna mieliśmy w ubiegłym roku podczas Świąt Wielkanocnych. Pamiętacie ?


  Jechaliśmy z wizytą do rodziny - zimowa sceneria jak podczas Świąt Bożego Narodzenia...




Widok z samochodu - Wielkanoc 2013 r.


Życzę Wam i sobie, by te święta były jednak zielone, jak to drzewko.
Dużo spokoju, wypoczynku, mile spędzonego czasu w gronie rodzinnym i przyjaciół, 
spacerów świątecznych, ale także łasuchowania przy wielkanocnym stole.


Jak tylko złapię więcej oddechu, powoli będę przygotowywać kolejne wspomnienia z podróży, na które już dzisiaj Was zapraszam.
Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Płaczące wierzby i nie tylko...

Rozważam zawieszenie bloga z powodów osobistych. Nie wiem, czy podołam temu, co w tej chwili jest dla mnie najważniejsze... I nie chodzi o moją osobę. Muszę poświęcić komuś, kto jest mi bardzo bliski, jeszcze więcej czasu i dać jeszcze więcej miłości.
Nie wiem, czy mój uśmiech na blogu, nie będzie tylko maską nr 5...
Z drugiej strony spotkania z Wami są dla mnie bardzo ważne.
Teraz, w tej chwili, jeszcze nie potrafię podjąć decyzji...
Jestem jak ta płacząca wierzba...

Zdjęcia pochodzą sprzed tygodnia...















Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających.


Bluzka: Moda Polska
Limonkowa spódnica: lokalny sklep
Limonkowe buty: CCC
Naszyjnik: Mohito
Torebka - już wystąpiła: Avon
Bransoletka - lokalny butik