poniedziałek, 30 listopada 2015

Miodowo - żółty tydzień - przegląd tygodnia, część pierwsza.

Witajcie!

Kiedyś moja koleżanka zapytała mnie: Jak Ty to robisz, że każdego dnia wyglądasz inaczej?
Oczywiście chodziło Jej o moje zestawy do pracy.
Bardzo spodobał mi się pomysł Ewy Wiosny - przegląd tygodnia i postanowiłam przygotować podobny post. Nie mam czasu na zdjęcia w plenerze, zresztą wracam codziennie bardzo późno z pracy, dlatego wyjątkowo serwuję Wam zdjęcia "domowe".
Taki post to trochę zapychacz, zanim przygotuję kolejne wspomnienia z Dominikany.
Dzisiaj będzie - tylko ciuchowo:
A oto mój "miodowy tydzień".

1. Poniedziałek:




Spódnica: lokalny butik
Sweterek: H&M
Buty: CCC
Naszyjnik: H&M
Pierścionek: Orsay
Bransoletka: nie pamiętam...

2. Wtorek:





Spódnica: lokalny butik
Sweterek: Orsay
Naszyjnik: Quiosque
Buty: Polskie Buty
Pierścionek: Orsay
Bransoletka: Avon

3. Środa:






Spodnie: lokalny butik
Sweterek: lokalny butik
Buty: Fabio Fabrizi
Naszyjnik: lokalny butik
Bransoletka, pierścionki: Orsay

4. Czwartek:





Spódnica: zestaw nr 2
Sweterek: pamiątka z Francji
Naszyjnik, pierścionek: Avon
Buty: zestaw nr 2

5. Piątek:





Spódnica: zestaw nr 1
Sweterek: zestaw nr 2
Dodatki: zestaw nr 2
Buty: zestaw nr 2

6. Sobota lub niedziela:




Sukienka: Mohito
Bluzka: lokalny butik
Dodatki: zestaw nr 1, jedynie zmiana bransoletki
Buty: zestaw nr 1

Łatwo zauważyć, że części garderoby powtarzają się, dodatki także.
I tak sobie miksuję, to, co w mojej szafie.
Jeśli pozwolicie, to jeszcze kiedyś pokażę Wam moje tygodniówki.

Pozdrawiam bardzo serdecznie wszytkich odwiedzających.
Złośliwych anonimów także ( nie mam tutaj na myśli Ani i Doroty). :)
Od jutra planuję odwiedzać po kolei moje ulubione blogi.  :)
Proszę o cierpliwość. :)

wtorek, 24 listopada 2015

Bliskie spotkanie z papugami i nie tylko... Monati Park. Dominikana po raz pierwszy.

Witajcie!

Zanim zaproszę Was na egzotyczną wyspę, pragnę podziękować za troskę i każde miłe słowo.
Ciągle z opóźnieniem odwiedzam Wasze blogi... :( Przepraszam...
Póki co - jeszcze jestem... Mam na szczęście kilka roboczych postów z podróży, które nie wymagają aż takiego nakładu pracy, jak tworzenie ich od początku.

Dzisiaj zapraszam do parku  - o wdzięcznej nazwie - Monati Park.
Mój M. był szczęśliwy, ponieważ kolorowe papugi latały nam nad głowami, ale najbardziej zachwyciło Go bliskie spotkanie z ... Ale o tym za moment...
Za oknem już minusowa temperatura, więc pozwólcie, że przeniosę Was dzięki blogosferze w inny klimat. Kiedy u nas jest zima, na Dominikanie temperatury sięgają do 40 stopni.
Wspomnienia tamtych chwil to także jeden z moich sposobów na przetrwanie chłodnych jesiennych i nadchodzących zimowych dni.


Do Monati pojechaliśmy takim oto sympatycznym, naturalnie klimatyzowanym autobusem:


Droga mijała szybko, mieliśmy okazję zobaczyć "trochę" życie mieszkańców wyspy, ale o tym będzie w innym poście.
M. sprawdza, co i gdzie możemy zobaczyć w parku:


Na początku spokojnie, kolorowo, egzotycznie. Chodzimy sobie sami bez przewodnika i obserwujemy wszystko dookoła: rzeźby, egzotyczne rośliny, różowe flamingi:















Niesamowite malowidła:


i obrazy:




Zaskoczę Was, w tym ciekawie pomalowanym budynku mieściła się toaleta, która lśniła czystością, a możecie mi wierzyć, różne mieliśmy okazję oglądać...


Pierwszy raz podczas naszych podróży M. uwiecznił toalety :)


Podziwialiśmy  także śliczne kolorowe papużki:





Ta biała szczególnie mnie zachwyciła:



A ta była jakaś smutna, ale może mi się tylko wydawało...


W parku na każdym kroku można było zobaczyć incenizacje ukazujące życie przodków wyspy:





Gdybym wiedziała, co za chwilę mnie czeka, nie byłoby "banana" na mojej twarzy...


W pokaźnej zagrodzie spały, jadły, spacerowały sobie iguany:.


M, oczywiście zapragnął zobaczyć je z bliska. Bardzo z bliska...


I chociaż wiadomo, że są roślinożerne, zobaczcie, jak zdrowo się odżywiają, to jednak nie miałam ochoty na bardzo bliskie spotkanie...



M. jednak mnie przekonał i weszliśmy za zgodą pracownika do zagrody ...
Niby nic takiego, a jednak...
Zobaczcie mój uśmiech, jest bezcenny. Obok, za mną, pod nogami, wszędzie iguany, mniejsze, większe i bardzo duże, a M. każe mi się uśmiechać i pozować do zdjęcia...
Miałam ochotę zwiać...


Iguana może osiągnąć do 1,5 metra długości, a nawet do 2... Ważyć prawie 20 kilo...



Zawsze bałam się tych "małych smoków", ale mam coś takiego, że potrafię w sekundzie przełamać swój strach i nawet odważyłam się, by dotknąć i pogłaskać "potwora"...
Bo tak naprawdę to bardzo sympatyczne zwierzątka i nawet dostrzegłam w ich brzydocie sporo piękna :)
Zobaczcie, jak cudnie iguana pozuje z nami do zdjęcia...


Jej skóra jest niezwykle szorstka, kolce na grzbiecie faktycznie "groźne", ale czułam jak iguana drży, pewnie ze strachu przed takimi "dużymi kolorowymi potworami"... :)
Jednak podobnie jak ja pokonała swój strach i także uśmiechnęła się... :)
Śliczna, prawda?


Po tych emocjach wolałam przyglądać się krokodylowi z daleka:




Opuszczamy już powoli Monati Park. Planuję jeszcze jeden post na temat tego miejsca.


Sprawdzamy bus i wracamy do hotelu


Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających i zapraszam na kolejne wspomnienia podróżnicze.
Zdjęcia pochodzą ze stycznia 2012 roku.


Powoli docieram na moje ulubione blogi. :) oraz odpisuję na wcześniejsze komentarze. :)

Top 1 i 2 - Orsay
Spodenki: Orsay
Sandały: Lasocki CCC
Naszyjnik: pamiątka z wakacji
Bransoletka, kolczyki, torba: Avon