sobota, 29 marca 2014

Sobotni zwyklak i najszybszy post świata...

Na początku przepraszam za opóźnione odwiedziny i komentarze na moich ulubionych blogach. Znów nie mam Internetu i korzystam z niego u znajomej. Obiecuję, że do Was dotrę.

Ten post przygotowuję w tempie błyskawicznym. Zdjęcia pasują do dzisiejszej aury, ranek był w moim mieście dosyć chłodny...
Mój zwyklak jest też szybki i zwykły: ołówkowa spódnica, bluzeczka, kurtka, która już kilka razy pojawiła się na blogu, kilka dodatków i już śmigam do miasta załatwić parę spraw.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć. W przyszłym tygodniu kolejna porcja wspomnień z Wenezueli.













Pozdrawiam wszystkich odwiedzających bardzo ciepło. Życzę miłego weekendu.
Już teraz dziękuję za komentarze, na które odpowiem z opóźnieniem.
Tych, którzy lubią ze mną podróże, a jeszcze nie zdążyli zobaczyć, zapraszam na wcześniejszy post do egzotycznej Wenezueli.
W przyszłym tygodniu zapraszam serdecznie na Wyprzedaż Mojej Szafy.


Kutka: Stradivarius
Spódnica: Pretty Girl
Bluzka: Bon Prix
Buty: Bartex
Szalik: Bon Prix
Torba: Avon
Korala: lokalny butik
Bransoletka: Quiosque
Pierścionek: Rossmann


wtorek, 25 marca 2014

Dolina Ducha Świętego i lasy namorzynowe. Część 2 objazdówki. Wenezuela po raz piąty.

Witajcie po raz piąty w Wenezueli, na drugiej części naszej wycieczki objazdowej po Margaricie.
Dzisiaj pragnę pokazać Wam 2 bardzo ciekawe miejsca: pierwsze o charakterze sakralnym, zaś drugie - piękno flory i fauny.



Po kilku godzinach jazdy, nagle w oddali ukazał nam się piękny widok. Soczysta zieleń, a gdzieś tam w głębi bielejące się wieże kościoła. To ważne dla Wenezuelczyków miejsce - Dolina Ducha Świętego.


Wyspa Margarita jest dumna z pięknych kościołów. Ten, który chcę Wam przybliżyć, to bazylika - Basilica Menor de Nuestra  Senora del Vaille del Espiritu Santo - poświęcona patronce stanu Naszej Pani z Doliny, położona właśnie w Dolinie Ducha Świętego. Piękne strzeliste wieże w stylu gotyckim dumnie bielą się na tle chmur.



Tłumy Wenezuelczyków - pielgrzymów a także turyści przybywają tutaj, by pokłonić się cudownej figurze  Matki  Boskiej.
To bardzo ważne miejsce dla kultu Maryi w Wenezueli, jest uznawane za jedno z najważniejszych miejsc kultu w Nowym Świecie.



8 września obchodzi się tutaj wielkie święto na pamiątkę pojawienia się Matki Bożej w świątyni.
Figurka Matki Bożej jest bardzo piękna. Ubrana w śliczne koronkowe szaty, a podczas święta ma złotą koronę na głowie. Warto przyjrzeć się Jej niezwykle delikatnej i pięknej twarzy.



Jest wiele ciekawych legend na temat tej niezwykłej figurki. Jedna z nich mówi, że po kataklizmie, jaki spotkał pobliską wyspę Cubagua - Nasza Pani z Doliny została wyrzucona przez fale na brzeg Margarity.
Według innej legendy: po tym nieszczęściu, ktoś znalazł ją w jednej z pobliskich grot, jeszcze inna legenda głosi, że przywędrowała z odległej Jerozolimy.
Kult Naszej Pani z Doliny jest bardzo wielki i tak naprawdę nie ma znaczenia to, skąd przybyła, ważne jest, że mieszkańcy wierzą  w opiekę Swojej Pani.


W bazylice można podziwiać witraże o różnej tematyce. Ten poniżej ukazuje pielgrzymów, którzy przybyli do tego świętego miejsca. Kult Naszej Pani przypomina wielki kult i szacunek Polaków do Matki Boskiej Częstochowskiej.


Postać Chrystusa:


Bazylikę odwiedził również Jan Paweł II. Poświęcił wówczas cudowną figurkę. Modląc się w świątyni, można usłyszeć ukochaną pieśń Papieża - "Barka" w języku hiszpańskim. Ciekawostką jest to, że pieśń prawdopodobnie pochodzi z Ameryki Łacińskiej.


  Fotel i symbole papieskie na pamiątkę wizyty Jana Pawła II:


  Obok świątyni przez cały rok sprzedaje się świeże kwiaty, które kupują pielgrzymi dla Naszej Pani z Doliny. Zwróćcie uwagę, że na drzewie znajdują się figurki Matki Boskiej...


I tutaj także:


   Nagle, jeszcze bardziej się zachmurzyło i zaczął padać ciepły deszcz: może z 10 minut...


   Oczywiście można tutaj na straganach kupić różne dewocjonalia, obrazy, koszulki etc.
   Młoda Wenezuelka zachęcała do zakupów, ale nie była nachalna, jak to ma miejsce na przykład w Egipcie. Najpierw wybrałam kilka małych figurek dla moich bliskich i przyjaciół. Później zdecydowałam, że przecież 2 raz tutaj nie przylecimy i kupiłam 3 większe figurki, 2 dla naszych mam i 1 dla nas.
O perypetiach przywiezienia ich do kraju będzie w kolejnych postach ...


    Figurka Matki Boskiej zajmuje w naszym mieszkaniu  - należne Jej miejsce ...


    I jeszcze jedno zbliżenie. Piękna prawda? Nie żałuję, że Ją dla nas kupiłam... Tym bardziej, że to wyrób wenezuelskich rąk a nie chińszczyzna...


   Opuszczamy Dolinę Ducha Świętego i udajemy się w kierunku przystani.



  Poprosiłam męża, aby zrobił mi zdjęcie na tle tablicy informacyjnej Narodowego Parku Laguna de la Restinga, ale oczywiście doczepił się do mnie jak rzep - nasz paparazzi...


  Za moment tymi specjalnymi łodziami motorowymi popłyniemy kanałami, by podziwiać na wyciągnięcie ręki piękne lasy namorzynowe:


  No to ruszamy... Laguna de la Restinga to świat dziewiczej przyrody, który zajmuje powierzchnię około 11 hektarów. Teren ten jest niedostępny dla człowieka bez płaskodennej łodzi.


Mąż jest w swoim żywiole. Znów czuje się prawie jak Wojciech Cejrowski...


  Dzięki wyżej wspomnianym łodziom, można wślizgnąć się w kanały pod dachem namorzynów, które mamy wrażenie, że rosną korzeniami do góry, nie trzymając się żadnego podłoża. Niech znów zdjęcia przemówią same:



   Korzenie drzew mangrowych:


    Ten pelikan jest żywy...


    W rzeczywistości, drzewa, które tu widzimy, znakomicie przystosowały się do skrajnie trudnych warunków. Wytrzymują one w glebie o znacznym zasoleniu, wykształcając korzenie podporowe i oddechowe, które wyrastają ponad wodę, by drzewa się nie udusiły.


   Ta rozgwiazda też jest żywa... Brr...


  Po tych emocjach, kolejny etap podróży i kolejne emocje... Szalona jazda jeepami. Wertepy, górskie dróżki, przepaście... To cud, że mój żołądek to wytrzymał. Mąż tym razem nic nie pobroił, tylko wiatr zdmuchnął mu z głowy czapkę... Jakieś straty muszą być...


Trochę wrażeń było, nawet więcej niż trochę...


  Mimo adrenaliny, zdążyłam zrobić kilka fotek kaktusowym polanom i pagórkom:




    I jeszcze kilka fotek krajobrazu wyspy:




   Podczas krótkiego postoju na posiłek, nagle zauważyłam śliczne papużki, niestety siedziały w klatce...


   Ta jednak była bardzo towarzyska i przede wszystkim na wolności... A tak wyglądam - ja po całodniowej wyprawie, zmęczona, ledwo żywa, zakurzone włosy spięłam i schowałam pod czapkę, ale szczęśliwa, że znów nasze kolejne marzenie się spełniło... Wyprawa na zachodnią część wyspy to wyprawa do znów innego świata - tamtego egzotycznego świata....


 Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających i już dzisiaj zapraszam na 6 część na temat Wenezueli.

Zdjęcia pochodzą z lutego 2011 roku.