Dni na Krecie szybko uciekają.
Spacery, wyjazdy, rozmyślania, rozmowy, odpoczynek, zdjęcia, książka...
Potrzebuję czasu, by oswoić się z tym, że jestem znów w Grecji, w innych realiach, z ciężkim balastem w sercu...
Jest niedziela. Od rana świeci słońce, niebo jest głęboko niebieskie.
Po śniadaniu krótka rozmowa:
- Pójdę na rybki. Zobaczę, jak biorą. Pójdziemy razem? Jeśli nie chcesz, zostanę...
- Idź, ja zostanę. Pójdę na plażę, poczytam książkę.
- Będę krótko, jakby co, to pisz...
- Dobrze, nie martw się... Idź...
Plaża o tej porze dnia prawie pusta, ale powoli turyści szukają dogodnego dla nich miejsca.
Czytam książkę, lecz myśli biegną w inną stronę...
Jakaś pani smaruje plecy panu, młode dziewczyny zapalają papierosy, inne czytają coś w skupieniu lub słuchają muzyki. Dzieci baraszkują między leżakami, ktoś przechodzi, ktoś odchodzi... Życie...
Niebo coraz bardziej niebieskie... Szum morza próbuje utulić mój smutek...
Nie, to nie dla mnie...
Fala wspomnień zalewa mój umysł. I znów mnóstwo pytań...
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego...
Łzy same płyną bezwiednie. Okulary przeciwsłoneczne skrzętnie to ukrywają.
Nie wiem, czy ktoś widział, że płaczę... I w zasadzie mało mnie to w tej chwili obchodzi...
- Kiedy wrócisz? - Piszę do M.
- Już się zbieram. Co się dzieje?
- Nie czuję się dobrze, nie chcę być tu sama...
- Już idę...
- Dobrze...
Siedzę przytulona do M.
- Mam dzisiaj totalny kryzys. Wiedziałam, że to nastąpi.
Patrzę na plażę, morze, niebo, ludzi i świadomość, że Ania nigdy już tego nie zobaczy, że nie może się tym cieszyć, rozrywa mi serce...
Dlaczego tak musi być? Dlaczego nie możemy być tu razem?Dlaczego nie może tu być ze swoim mężem?
Nie potrafię tego pojąć, zrozumieć...
Nie potrafię...
- Ania tu jest. I widzi, jak cierpisz, jak oboje cierpimy...
Myślę, że chciałaby widzieć Cię uśmiechniętą... Ona jest już szczęśliwa...
Siedzimy w milczeniu. Łzy zalewają moją duszę... To wszystko nie jest tak jak powinno...
Niedziela mija na rozmowach. Jest ciężko, tak strasznie ciężko.
Poniedziałek, kolejny dzień. Siedzimy przy śniadaniu.
Patrzę obojętnie na kręcących się w stołówce ludzi. Nagle, zauważam śliczną młodą wysoką blondynkę.
- Zobacz, jaka ta dziewczyna jest piękna... Przypomina mi Anię.
- Faktyczne... Jest śliczna...
Nie potrafię oderwać od Niej wzroku. Młoda kobieta z gracją wróciła do stolika.
Było mi głupio odwracać się, by zobaczyć, gdzie i z kim siedzi.
- Nie było Jej jeszcze wczoraj. Zauważyłabym Ją na pewno...
- Może przyleciała w nocy...
- Może...
Zatopiłam się w myślach.
- Dzisiaj jest chłodniej, więc może pójdziemy najpierw do "naszego Greka" i kupimy pamiątki, a potem jak pogoda się wyklaruje, zaplanujemy coś...
- Oki, tak zrobimy. Zabierzemy listę i pójdziemy do sklepu.
Zawsze tak robiliśmy... Lubimy sprawiać rodzinie i przyjaciołom radość. Przywozimy oryginalne greckie wyroby: miodki, oliwki, przyprawy, oliwę, ceramikę itp. Dokładnie ustalamy, komu i co, by zakup był trafiony... Grek uśmiecha się na nasz widok. To jeszcze nie sezon, turystów mało...
Mamy już wszystko, sprzedawca z uśmiechem wręcza nam "gratisik".
Wracamy do hotelu. Przeglądamy zakupy...
- To jak? Idziemy potem na spacer do centrum Mali?
- Wolałabym posiedzieć na plaży, a później iść na spacer linią brzegową.
- Oki zrobimy kilka zdjęć, fale są dzisiaj duże.
- Dobrze...
Plaża faktycznie prawie pusta. Pogoda póki co nie zachęca do leżakowania. Wieje silny wiatr.
Pojedyncze osoby kręcą się bez celu. Mijamy kilka rzędów leżaków.
I nagle słyszymy:
- Aniu, nie rób tak, Aniu, chodź tu do mnie...
Stanęłam jak wryta. Widzę przed sobą piękną nieznajomą blondynkę ze stołówki, obok Niej młodego mężczyznę i małą, śliczną dziewczynkę...
- Aniu, mówię do Ciebie...
Dziewczynka patrzy na mnie i uśmiecha się, a ja nie potrafię wydobyć z siebie słowa...
Czuję ciepło i zimno zarazem obok serca...
- Dzień dobry - Mąż zwraca się do Młodych.
- Dzień dobry - z trudem wycedziłam słowa ze ściśniętego gardła...
- O, dzień dobry, jak miło... Przylecieliśmy w nocy. Państwo pewnie jesteście już tu dłużej.
Zawiązała się rozmowa. Małżeństwo pytało, co warto zobaczyć w okolicy, rozważali wynajęcie samochodu, by pojechać na jakąś krótszą wycieczkę ze względu na małą Anię...
Odpowiadałam na Ich pytania, ale co jakiś czas zerkałam na Małą ...
Dziewczynka uśmiechała się bez przerwy... Oczyma wyobraźni widziałam moją Anię, jak bawiła się kiedyś na plaży...
Ania... To imię przeszywało mi umysł i serce...
Jak to możliwe, że akurat dzisiaj rano zwróciłam uwagę na Jej mamę, teraz rozmawiamy, tak jakbyśmy się znali całe życie?
Jak to możliwe, że Ich córeczka nazywa się właśnie Ania, że po przepłakanej niedzieli spotykam Ją następnego dnia?
Tyle małżeństw jest w hotelu z małymi dziećmi, z żadnym nie nawiązaliśmy kontaktu oprócz grzecznościowego Dzień dobry...
Mąż trzyma 2 piękne muszelki. Biorę je i podaję Ani.
Dziewczynka śmieje się radośnie. Ogląda z zaciekawieniem muszelki.
Mama zwraca się do córeczki:
- Aniu, możemy zrobić z nich kolczyki, jak chcesz?
Po miłej rozmowie idziemy brzegiem morza.
- To niesamowite. Cały dzień wczoraj przywoływałaś Anię. I spotkałaś Ją dzisiaj - w uśmiechu tamtej małej Ani... To nie może być przypadek...
- Nie wiem, co o tym myśleć, ale też tak uważam... Może ktoś słysząc moje słowa, pomyśli, że zwariowałam... A jeśli Moja Ania daje mi jakieś znaki, że jest tutaj z nami?
- I ja tak myślę... Chcesz, zrobimy kilka fotek.
- Tak, chcę...
Nie wiem, do dzisiaj, po prostu nie wiem, jak wytłumaczyć to spotkanie. Przypadek?
Czy to naprawdę był tylko przypadek?
A dzisiaj - 6 maja minęły 3 miesiące, jak odeszłaś Córeczko...
Postanowiłam opisać to niezwykłe spotkanie, na Twoją cześć.
Tam w głębi za mną na leżaku siedzą rodzice z małą Anią...
Czy Ty naprawdę Kochana Córeczko próbujesz dać mi jakiś znak?
Czy Ty naprawdę w uśmiechu tamtej małej Ani, uśmiechałaś się do Nas?
Czy Ty próbujesz powiedzieć Nam, że jesteś szczęśliwa?
Jeśli Tak... To spotkało mnie, nas na Krecie - także wielkie szczęście...
Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich odwiedzających.
Życzę miłego weekendu.
Dziękuję za wszystkie komentarze, życzliwe słowa pod postem: Zabiorę Cię do Grecji.
Powoli docieram na moje ulubione blogi.
Zdjęcia pochodzą z 1 maja tego roku.
Basiu dla mnie nie ma w tym nic dziwnego o czym piszesz. Bardzo wierzę, że takie spotkania czy znaki nie są przypadkowe. Jestem pewna, że to był znak od Twojej Ani, może właśnie chciała Ci powiedzieć, że Ona jest szczęśliwa, żebyś tak bardzo nie cierpiała...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
I ja tak myślę Beatko. Dziękuję za te słowa.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło i życzę miłego weekendu.
Przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńmakrouszkodzenia.blogspot.com
Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńBasiu,
OdpowiedzUsuńjutro napiszę. Czytając twój post łzy wzruszenia kapią mi na klawiaturę.
Pozdrawiam:)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie Łucjo - Mario.
UsuńWiara pozwala nam przeżywać niezwykłe chwile. Kiedy wydaje się, że wszystko już przepadło, jest beznadziejnie i nigdy nie będzie dobrze, zdarza się coś takiego, co nas zaskakuje, zadziwia i pozwala lepiej myśleć o przyszłości. Ściskam Cię mocno i dziękuję, że wracasz do nas.
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa.
UsuńWracam, powoli. Tylko, że mój blog się zmienił, bo odejście Ani zmieniło wszystko...
Pozdrawiam Cię ciepło.
Basiu.. Basiu... cieszę się, że jesteś.. wzruszyłaś mnie bardzo... ściskam..
OdpowiedzUsuńMarzenko tak jestem częściowo.
UsuńWczorajszy dzień znów bardzo trudny. Nie potrafię uwierzyć w to, że 3 miesiące temu odeszła moja Córeczka:(
Pozdrawiam Cię mocno.
Basiu... Anię będziesz widziała ciągle... Ona będzie zawsze przy Tobie.. Zawsze będziesz o niej myśleć i ją przywoływać.. Z wielkim bólem.. Nawet sobie ne wyobrażam z jak wielkim...
OdpowiedzUsuńAnia żyje w naszych wspomnieniach..Mam ją przed oczami, gdy czytam Twoje słowa. Znam ją tylko z bloga, ale wiem, że była wspaniałym człowiekiem...
Piękna wycieczka... Piękna plaża.. I cieszę się Basiu, że pamięć Ani utrwalasz w takich wspomnieniach:)
Ściskam Cię z całych sił!!! Buziaki:*
I tak jest Edytko. Każdego dnia różne sytuacje, przedmioty, słowa przypominają mi Anię. Rozmawiam z Nią w myślach. Jest w moim sercu tak mocno. I tak jak już kiedyś pisałam, wspomnienia są przyjemne, ale i jednocześnie bolesne. Bo każda matka przecież chce, by Jej dziecko, dzieci były zdrowe i żyły do późnej starości. To nie ta kolejność. To ja powinnam odejść pierwsza a Ania żyć. Dlatego nigdy się z tym nie pogodzę...
UsuńMąż chciał, bym trochę odpoczęła. Spacerowaliśmy, trochę pozwiedzaliśmy, ale już nigdy nie będzie takiej 1000% radości, jak dawniej... To niemożliwe...
Pozdrawiam Cię ciepło! Buziaki!
Aniu to co Ci się przydarzyło to nie przypadek,myślę że Ania chce Twojego uśmiechu:)))moja siostra po śmierci swojego syna miała bardzo podobne zdarzenie i była przekonana że nie był to przypadek.Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńJa też tak Reniu myślę.
UsuńA uśmiech jeśli się pojawia, to jest uśmiech przez łzy...
Pozdrawiam Cię także bardzo serdecznie.
Kochana Basiu, Twój Mąż jest bardzo mądrym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńWierzę całym sercem, że Ania dała Wam znak i wybrała piękną możliwość...
Popłakałam się ze wzruszenia, ale Ty wiesz,że ja bezgranicznie wierzę w obecne szczęście Ani...
Droga Basiu, Ty wiesz, co ja czuję... I co ja myślę...
UsuńZadzwonię w przyszłym tygodniu.
Pozdrawiam Cię bardzo mocno.
Ciekawa i wzruszająca sytuacja.Myślę ,że na pewno Ania chce Ci coś przekazać i zapewne robi to również przez sny. Piękne zdjęcia, morze na nich wygląda jak lazurowe a Ty jak zwykle doskonale ubrana-bardzo podoba mi sie Twoja bluzeczka :-)
OdpowiedzUsuńTak Alicjo, we śnie też miałam już 2 znaki...
UsuńBluzeczka od razu skojarzyła mi się z Grecją, bo jak Grecja to u mnie zawsze niebieskości, wszelkie odcienie.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dobrze, że pojechałaś na Kretę i spotkałaś małą Anię. Ona Ci pozwoliła uwierzyć, że Twoja córka chce Twojego uśmiechu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj! Dziękuję za te słowa. To ciągle uśmiech przez łzy...
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło.
Pepa nie pogoniła kotka w miasteczku w Toskanii, bo chodziła z moim mężem inną uliczką :))
UsuńTo dobrze... :)
UsuńHello!!
OdpowiedzUsuńWhat a lovely place on the beach.
Nice to be there for a holiday when the weather is hot.
Greetings, Marco
Dziękuję Marco.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Basiu
OdpowiedzUsuńmocno wierzę, że to właśnie Ania dała Wam wyraźny znak. Ja nie wierzę w jakieś przypadki.
Twój Mąż jest niezwykłym człowiekiem w którym masz ogromne oparcie. Dobrze, że zdecydował się na ten wyjazd bowiem kontakt z przyrodą i Grecją chociaż troszeczkę ukoi Twój ból.
Basiu, tej bluzeczce wyglądasz cudownie. Do twarzy Ci w tym kolorze.
Serdecznie pozdrawiam:)
Droga Łucjo - Mario, masz rację, mój Mąż jest dla mnie wsparciem. Otacza mnie wiele ciepłych i życzliwych osób w rodzinie i przyjaciół. Bardzo to doceniam. Ale ciężko jest nadal, bardzo...
UsuńJak pewnie zauważyłaś, lubię kolor niebieski. A jak Grecja to musowo niebieski:)Dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Też mi się wydaje, że to są znaki. Wierzę w takie "rzeczy". Może ma to przynieść jakąś ulgę, chociaż nie wiem... czy to możliwe? Na wszystko trzeba czasu.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, pozdrawiam:)
Tak Ewo, na wszystko trzeba czasu... Chociaż czas nie zlikwiduje i tak bólu po stracie... I wielkiej, wielkiej tęsknoty...
UsuńDziękuję. Pozdrawiam serdecznie.
Piękna wycieczka, ja wierzę w takie znaki! Myślę, że to jest jakieś przesłanie ...
OdpowiedzUsuńI ja chcę w to wierzyć. Dziękuję Dalwi.
UsuńPozdrawiam ciepło!
Basiu zacznę od tego,że cudnie wyglądasz w niebieskim. Tak bardzo mi do Ciebie nie pasuje ta czerń. Wiesz, kiedy moja mama wiedziała już,że umiera powiedziała nam,że mamy nie chodzić w czarnych ubraniach po jej śmierci, że jej zależy bardziej na tym,żeby żałobę mieć w sercu a nie na zewnątrz. Nie potrafiłam tego pojąć i przez kilka miesięcy chodziłam jednak ubrana na czarno. Ja wierzę w znaki i wierzę w to,że Ania teraz , tam z góry się Tobą opiekuje :) .Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńTeż tak to pojmuję i żałobę mam przede wszystkim w sercu. To moja decyzja i póki co noszę czarne ubrania, pochodzę z rodziny o takich tradycjach. Zdecydowałam, że na wakacjach nie będę cały tydzień w czerni, by uniknąć niepotrzebnych pytań.
UsuńMam nadzieję, że to naprawdę był znak od Ani...
Dziękuję za ten komentarz oraz miłe słowa. Pewnie już zauważyłaś, że lubię kolor niebieski.
Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo ciepło!
Też tak myślę że to jest znak od Ani. Uśmiecha się do ciebie i mówi że jest szczęśliwa. Piękne zdjęcia, cudne niebo i woda i Ty cudnie wyglądasz, kolory lata i pięknej Grecji. Pozdrawiam i przytulam 😍😍😍
OdpowiedzUsuńBasiu, opowiadałam dzisiaj o tym spotkaniu mojej bliskiej koleżance i widziałam, że jest bardzo poruszona i wzruszona. U Niej w rodzinie miało miejsce podobne zdarzenie. To jest niesamowite... Więc może faktycznie Bliskie nam osoby dają nam znaki...
UsuńDziękuję za te słowa. Pozdrawiam Cię mocno.
Mam teraz młyn w pracy, jak się trochę uspokoi, zadzwonię. Buziaki!
Ja myślę Basieńko, że to nie był przypadek. Tam właśnie musiałaś pojechać, żeby tego doświadczyć. Ania będzie zawsze z Tobą wszędzie, bo jest w Twoim sercu. To było przekazanie.
OdpowiedzUsuńBasiu, piękna wycieczka, śliczne zdjęcia z takich uroczych miejsc. Pewnie nie raz spotkasz się z podobnym przekazem.... Serdecznie Cię ściskam i zasyłam moc serdeczności :)
Krysiu im dłużej analizuję tę sytuację, tym bardziej jestem przekonana, że to nie był przypadek.
UsuńDziękuję Ci za ten "budujący" komentarz i ciepłe słowa.
Pozdrawiam Cię również bardzo, bardzo serdecznie.
Przytulam Basiu :*
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszający wpis...Ania na pewno Cię widzi i uśmiecha się do Ciebie, a stawiając na Twojej drodze malutką Anię daje Ci znać - uśmiechnij się mamo :)
Julio droga czytając Twój komentarz, mam łzy w oczach. Wszędzie widzę Moją Anię, nie ma dnia bym z Nią nie rozmawiała... Nie myślała o Niej...
UsuńJa także Cię przytulam.
Basiu ,
OdpowiedzUsuńTrzy razy czytałam ten post i ogromne wzruszenie nie pozwalało mi napisać komentarz.
Ja też wierzę , że twoja ukochana Córeczka była obecna w czasie Waszej podróży i otaczała
Was opieką.
Do dzisiaj mam dreszcze , chociaż minęło już 20 lat od śmierci mojej babci, jak obudziłam się w środku nocy w jej mieszkaniu, bo poczułam jak głaszcze mnie po policzku.
Takie rzeczy nie dzieją się przez przypadek .Myślę , że Ania wie , jak bardzo za nią tęsknisz i na pewno jeszcze nie raz spotkasz ją w różnych okolicznościach....
Podziwiam , jak pięknie wyglądasz , bluzeczka cudo , mam nadzieję że udało się Wam troszkę wypocząć.
Gorąco pozdrawiam
Dorota
Dorotko ta sytuacja była naprawdę niezwykła...
UsuńTrochę odpoczęliśmy, fizycznie tak, ale psychicznie... Ciężko...
Dziękuję za ten komentarz i za miłe słowa.
Bluzeczka jak Grecja to musowo niebieska...
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Dorotko napiszę, tylko takie listy są dla mnie strasznie trudne...
Bardzo wzruszający wpis, Nie umiem nic pocieszającego napisać, ale dobrze, że poleciałaś w świat, w miejsca, które lubisz, w których byłaś z Córką, ona na pewno tam była z Tobą. Ja wierzę w takie znaki dawane nam przez bliskich, którzy odeszli, których kochaliśmy i którzy nas kochają. Przecież miłość nie umiera, trwa...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Aniu dziękuję za ten komentarz. Każde życzliwe słowo jest dla mnie ważne.
UsuńCiężko jest i będzie... Ale tak jak piszesz i inne osoby, Moja Córka jest zawsze w moim sercu.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Wszystkiego dobrego życzę...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie. Pozdrawiam.
UsuńCzy ja nie wspominałam o Aniołach??? Wierzę, że właśnie tak jest z Anią. I to nie przypadek.
OdpowiedzUsuńPiękne, niebieskie kolory. Aż chciałoby się przenieść na tę plażę, właśnie z książką. I powtórzę się za innymi - bluzka super! O Mężu nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość, że super :) Ściskam Was mocno! :)
Tak Duśka, wspominałaś... I ja tak myślę coraz bardziej...
UsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa.
Mocno, mocno Cię ściskam. :)