Jakie będą? Jak mam je przetrwać? Jak cieszyć się nimi ?
Bez Ciebie Kochana Mamo i bez Ciebie Kochana Córeczko...
Kiedy zbliżały się Święta, byłyśmy Aniu w stałym przedświątecznym kontakcie...
"Mamo, umyłam już okna. A Ty? "
"Mamo, mam już w salonie wystrój świąteczny? A Twoje zajączki i baranki są na swoim miejscu?
"Mamo, widziałaś nowości w Home & You? Są takie piękne..."
"Mamo, teraz my przyjedziemy do Was na Święta, a w przyszłym roku Wy do Nas...
I byliście w ubiegłym roku u Nas... Ty - Pełna energii i nadziei na lepsze dni...
Przywiozłaś tradycyjnie mazurka i muffinki... Jak zawsze pyszne i dopracowane...
Rozmawiałyśmy o Twoich planach, marzeniach. Cieszyłaś się z nadchodzącej wiosny...
Ustalałyśmy "grafik" wspólnych wyjazdów... I było tak cudownie być razem....
Tak jak chciałaś Córeczko, przyjedziemy - My do Was... Tylko, że Ciebie nie będzie...
Nie będziesz krzątała w kuchni... Nie upieczesz mazurka...
Nie pójdziemy razem na spacer... Nie będzie rozmów do późnej nocy..
Spotkamy się całą rodziną, a jedno miejsce pozostanie puste przy stole...
Mieliśmy wszyscy taką nadzieję, że będziesz nadal z nami...
Że stanie się cud, że pokonasz chorobę...
Cudu nie było... Nadzieja umarła...
I marne to pocieszenie w tej chwili dla mnie, że kiedyś się spotkamy...
Aniu Kochana, pomimo bólu i braku chęci, ustroiłam mieszkanie świątecznie.
Zajączki i baranki są już na swoich miejscach... Te w gaciach także...
Ich uśmiechnięte pycholki wywoływały zawsze uśmiech na Twojej twarzy.
Czy Ty Aniu to wszystko widzisz? Czy Ty to wszystko wiesz?
I nie wiem, jak to się stało, ale baranki nie uśmiechają się tak jak zawsze i w ogóle, już nigdy nie będzie tak samo...
Życzę wszystkim odwiedzającym mój blog rodzinnych Świąt.
Cieszcie się obecnością bliskich...
Spędzajcie ze sobą jak najwięcej czasu...
Życie jest kruche, jak pisanka wielkanocna...
Basiu trzymaj się jakoś w ten świąteczny czas. Przytulam i siły życzę <3.
OdpowiedzUsuńDziękuję Marto.
UsuńPomimo smutku życzę Tobie przetrwania tych dni w nadziei na spotkanie. Taki sens jest tych świąt, śmierć to tylko drzwi to wiecznej radości.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś... Drzwi do wiecznej radości...
UsuńDziękuję.
Basiu ,
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam ciepłych , rodzinnych Świąt i mimo ,że nie będą radosne, wierzę , że Zmartwychwstały Chrystus da Ci siłę w pokonywaniu trudności i pozwoli z ufnością patrzeć w przyszłość...
Sciskam
Dorota
Dorotko droga, ja również życzę Wam zdrowych i rodzinnych Świąt.
UsuńDziękuję za piękne życzenia. Boję się tych Świąt i każdych następnych...
Po Świętach wreszcie napiszę do Ciebie.
Pozdrawiam Cię ciepło.
Kochana Basiu, nic nie napiszę, tylko Cię do serca przytulam i jestem cały czas...
OdpowiedzUsuńBasiu droga, dziękuję za rozmowę, dziękuję że JESTEŚ.
UsuńDom przystroiłaś pięknie:)))Wiem że Twoje święta będą smutne ale z całego serca życzę Ci siły i spokoju.Tobie i Twoim bliskim>Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu.
UsuńZa wszystkie słowa wsparcia dziękuję.
Pozdrawiam Cię ciepło!
Basiu wysyłam dużo słońca,żeby dodało Ci siły.
OdpowiedzUsuńDziękuję Jolu. Życzę Ci zdrowego i rodzinnego czasu świątecznego.
UsuńBasieńko, pomimo wszystko, pomimo... pomimo... trzymaj się Kochana, a na te Święta życzę Tobie spokoju, rodzinnego wsparcia, pogody ducha i... zdrowia dla Ciebie i Twoich bliskich :)
OdpowiedzUsuńKrysiu droga, dziękuję za ten piękny komentarz.
UsuńPomimo wszystko... spróbuję przeżyć te święta z Bogiem w sercu...
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Basiu kochana, tak wzruszył mnie Twój post, że nie wiem, co napisać ...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że mimo smutku w sercu, tak pięknie wystroiłaś dom.
Życzę Ci zdrowych i spokojnych Świąt.
Buziaczki :)
Droga Soniu, dziękuję za ten komentarz, za słowa wsparcia, za życzenia.
UsuńPrzystroiłam dom dla Ani, dla Kamila, dla męża, rodziny...
Wierzę, że Ania o tym wie...
Chcę w to wierzyć.
Soniu tyle razy chciałam zadzwonić, ale nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę...
Życzę Ci także zdrowych i spokojnych Świąt.
Pozdrawiam Cię ciepło!
Aż mi się łezka zakręciła w oku. Czuć ból i smutek w tym co napisałaś. Pozostaje życzyć Ci dużo siły i spokoju, zdrowia i pogody ducha. Trzymaj się mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńDom przystroiłaś przepięknie. Ściskam serdecznie.
Dziękuję Ewuś...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Basiu, Tobie i Twoim bliskim spokojnych i zdrowych Świąt, niech Pan Bóg doda Wam sił, aby ukoić Wasz ból i cierpienie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko.
UsuńPozdrawiam Cię mocno!
Pani Basiu spokojnych Swiat w zdrowiu i nadzieji ze kiedys moze bedzie lepiej...Sciskam mocno bo rozumiem co znaczy bol duszy .Malgorzata
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Małgosiu.
UsuńCzy My się znamy? Czy tylko z blogosfery?
Ja również życzę zdrowych i spokojnych Świąt.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Pani Basiu znamy sie tylko z blogosfery. Malgorzata
UsuńMiło mi, że odwiedzasz mój blog.
UsuńDroga Basiu, doskonale Cię rozumiem. Chociaż ja, dzięki Bogu nigdy nie straciłam dziecka, widziałam dzień po dniu jakie katusze przeżywała moja mama, kiedy odszedł mój 33-letni brat, zostawiając po sobie dwoje małych i jedno dziecko w drodze.
OdpowiedzUsuńMoja mama również przez długi czas wątpiła w istnienie Boga. Tak to już jest, że jedni pod wpływem tragedii do Niego przychodzą - inni oskarżają o tragedię i porzucają.
Od śmierci mojego brata minęło 15 lat. W przypadku rodziców, z całą pewnością czas leczy rany, ale blizna zawsze pozostaje.
Pewien mój znajomy /głęboko wierzący człowiek/ 3 lata temu stracił dwie córeczki na raz. Dziewczynki przechodziły na zielonym świetle i jakiś rozpędzony wariat nie zatrzymał się. Obie zginęły na miejscu /6 i 9 lat/. Pewnie większość z ludzi straciłaby wiarę - On stwierdził, że nie może odejść od Boga, ponieważ wtedy nigdy nie spotkałby swoich córeczek. Jest głęboko przekonany, że kiedy Jezus powróci na tę ziemię - on znów uściska swoje ukochane dzieci. Basiu ja też jestem o tym przekonana, ponieważ Bóg zawsze dotrzymuje słowa.
Spróbuj tak przed snem /nawet jeśli nie masz ochoty/ wziąć Biblię i przeczytaj księgę Hioba. Może zrozumiesz, że to nie Bóg zabrał Twoją córeczkę, lecz śmierć ludzi jest po prostu skutkiem grzechu. Bóg chce, żebyśmy zawsze byli szczęśliwi i żyli wiecznie.
Trudno nam, ludziom to zrozumieć, szczególnie wtedy kiedy prosimy o coś i nie zostajemy wysłuchani.
Basiu, mimo iż masz żal do Boga - spróbuj Go poprosić o zrozumienie, wewnętrzny spokój i być może odpowiedź na zadawane przez Ciebie pytanie - dlaczego?
Przesyłam do Ciebie promyki nadziei i obiecuję pomodlić się za Waszą rodzinę:)
Droga Mario, dziękuję za ten długi i mądry komentarz.
UsuńJa nie oskarżam Boga o chorobę i odejście Ani, tylko chwilami czuję żal i zawód... Nie odeszłam też zupełnie od Boga... Mam chaos w głowie, mój ból i cierpienie po stracie Córki spowodowały, że inaczej myślę i czuję...
Wiem, że było, jest i będzie wiele matek i ojców, którzy musieli pożegnać swoje dzieci...
Znam księgę Hioba... Potrzebuję czasu...
Nigdy nie pogodzę się z odejściem Córki, ale spróbuję to zrozumieć...
Wiem, że powinnam pozwolić Jej odejść, tylko jest to niezwykle trudne...
Dziękuję za te promyki nadziei i modlitwę.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę rodzinnych błogosławionych Świąt.
Basiu trzymaj się jakoś. Życzę Ci dużo siły, zdrowia i pogody ducha mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuję Lidio za życzenia i słowa wsparcia.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło!
Wishing you Happy Easter! Very nice photos!
OdpowiedzUsuńDziękuję Martina.
UsuńTo będą bardzo smutne Święta...
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Mam łzy w oczach jak to czytam, życzę znalezienia ukojenia w te Święta !
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu... to wszystko mnie przerosło...
UsuńNikt z nas nie jest w stanie pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. A odejście dziecka? Trudno wyobrazić sobie większą tragedię, niż jego śmierć. Nigdy nie zapomnisz swojej Ukochanej Ani. Ona to wie ale i patrzy na Ciebie i jest szczęśliwa, że udekorrowałaś dom na te święta.
OdpowiedzUsuńBasiu,
Tobie i Twoim Bliskim życzę zdrowych i spokojnych Świąt:)
Tak Łucjo - Mario, nigdy nie zapomnę...
UsuńTo będą trudne Święta. Bardzo...
Nie ukrywam, że się boję...
Dziękuję za ten komentarz i za życzenia.
Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak się teraz czujesz mam nadzieję , że Ania gdzieś z góry zobaczy przepięknie udekorowany dom :)
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję.
UsuńPozdrawiam i życzę Ci spokojnych Świąt.
Mam taką teorię: Bóg posyła miedzy nas swoje Anioły, ale my nie wiemy, że to boskie istoty i kochamy je, rozmawiamy z nimi... A potem One muszą odejść, bo ich czas z nami jest krótki, bo ich czas na ziemi jest... na jakiś czas dany. Myślę, że Ania była takim Aniołem. Mimo wszystko życzę Ci, by Twoja wiara, nadzieja i miłość nigdy nie zgasły a Zmartwychwstały wynagrodzi. Przytulam Was: Ciebie, Twoją Rodzinę i Męża Ani. A dom pięknie udekorowany, więc i Anioły będą zaglądać z góry. Buziaki.
OdpowiedzUsuńDuśko, piękna teoria...
UsuńDziękuję kochana za te słowa. Zapamiętam je. Są jak balsam na moją zbolałą duszę...
Przytulam Cię mocno.
Basiu, nigdy nie będzie tak samo ale jak to dobrze mieć takie miłe wspomnienia, jak było jeszcze rok temu, jakie były plany....Ania tam na górze zapewne cieszy się /tak myślę/, że pamiętacie, wspominacie i nie chciałaby, żebyś była smutna, tylko jak to zrobić?
OdpowiedzUsuńBasieńko, spokojnych świąt pełnych miłych wspomnień...ściskam...buziaki...
Wiem Basiu...
UsuńWłaśnie, jak to zrobić?
Basiu, dziękuję za te słowa i życzenia.
Buziaki!
Basiu, mimo bólu, mimo rozpaczy, mimo wszystko... żyj Basiu, rozmawiaj z Twoim dzieckiem... nikt do końca nie wie jak Tam jest... ale myślę, że ona się cieszy każdym Twoim gestem, uśmiechem i wszystkim co robisz.
OdpowiedzUsuńModlę się za Was, a zwłaszcza za Ciebie. Twojej Ani jest już dobrze a Ty musisz się mierzyć każdego dnia z bólem, rozpaczą, może nawet bezsensem.... płacz Basiu, płacz, dasz radę, mimo kruchości, delikatności, złamanego serca....dasz radę...żyć z sercem pełnym miłości i rozpaczy. Życzę Ci błogosławianych Świąt i zrozumienia choć okruchu naszego życia....
Avo, tak właśnie jest... Rozmawiam z moją Córką każdego dnia...
UsuńPłaczę, tęsknię i "walczę" każdego dnia z bólem...
Dziękuję za ten mądry komentarz...
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Ja przeżywałam kilka lat temu śmierć Taty, nowotwor i po niecalym pol roku niestety nadzieja umarła (nie zaglebiam sie bo nawet pisząc mam łzy w oczach). Wiem, ze cierpienie jest ogromne, ale może im tam już jest lepiej i na nas czekają? Czesto w myslach przypominam sobie wszystkie chwile i brak jest ogromny, ale innego dnia patrzę do góry i się cieszę bo czuję, ze to nie koniec. Piekna jest "kolęda dla nieobecnych" siepawna przez Rybotycką, choć smutna to daje ogromną siłę. Chaosowi się nie daj - wszystko jest po cos, choć nawet nie wiemy po co, trzymaj się i dalej "idź w stronę słońca". Jesteśmy z Tobą. Piękny wystroj swiateczny - aż mnie zawstydziłaś bo u mnie w tym roku bardzo zwyczajnie. Pozdrawiam i życzę zdrowych świąt.
OdpowiedzUsuńDroga Magdo, przykro mi... Ja także bardzo przeżyłam odejście Taty, a w ubiegłym roku Mamy...Ból po stracie bliskich jest ogromny, jednak odejście Córki jest nieporównywalne z żadnym cierpieniem... To mnie przerosło...
UsuńDziękuję za ten komentarz, każde słowo w jakimś stopniu jest dla mnie wsparciem.
Próbuję: "Iść w stronę słońca", chociaż jest to bardzo trudne i bolesne...
Próbuję też wierzyć, że spotkam się kiedyś z ukochaną Córką...
Życzę Ci wszystkiego dobrego i pozdrawiam bardzo ciepło!
Kochana Basiu... dla Ciebie i Twoich bliskich spokojnych Świąt... tylko spokój i wyciszenie dodadzą siły, wiadomo że nic już nie będzie takie samo, że będzie brakować córci, ale właśnie dla niej i dla pozostałych warto pokonywać kolejne dni... nie wiemy jak długa jest nasza ziemska wędrówka, dlatego trzeba ją przeżyć jak najpiękniej...Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa.
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło i serdecznie.
Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńObserwuję
Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńBAsiu, bardzo mi przykro, nie ma słów by wyrazić jak mocno. Bo nie ma i słów które wyrażają Twój ból, dlatego przesyłam Ci ciepłe myśli i ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Paulino...
UsuńPozdrawiam Cię również bardzo ciepło!
Barbara, twój wystrój jest nadal piękny i ujmujący.
OdpowiedzUsuńJestem pewien, że twoja córka, z nieba, obserwacja będzie zachwycony.
Jej uśmiech będzie towarzyszyć będzie i serce twoje przejść z jego pamięci.
przytulić
Dziękuję Curra za ten piękny komentarz.
UsuńChcę wierzyć w to, że moja Córka widzi to wszystko z Nieba...
Pozdrawiam Cię ciepło!
Basiu, to takie trudne ... nie ma słów pocieszenia, po takim nieszczęściu wszystko się zmienia, my się zmieniamy; człowiek upada i się podnosi, i idzie dalej, życie przynosi nam wiele bólu i rozczarowania, ale i radości, Twoja córka na pewno chciałaby, żebyś się nie smuciła, żebyś była szczęśliwa, zrób to dla niej! Ściskam Cię z całego serca i łączę się z Tobą w bólu!
OdpowiedzUsuńJest właśnie tak, jak Magdo piszesz. Ja nie jestem już tą sama osobą, wszystko się zmieniło...
UsuńDziękuję Ci za ten komentarz, za słowa pocieszenia, za empatię.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
To prawda życie jest kruche. Wiesz Basiu myślę, że Twoje pisanie do Ani w jakiś sposób przyniesie Ci kiedyś ulgę. To bardzo wzruszające co piszesz...
OdpowiedzUsuńDroga Beato, ja z Córką rozmawiam każdego dnia... Tylko to są bardzo trudne rozmowy :(
UsuńPozdrawiam Cię ciepło.
Basieńko tak bardzo Cię tulę... kochana moja... wiosna idzie, radość, nadzieja.. dla Ani już tylko to co najpiękniejsze. Ból w sercu zmienia nas, tylko świat jest wciąż taki sam...piękny. Całuje z całego serduszka.
OdpowiedzUsuń