Miał być długi spacer, będzie krótszy, ale za to opowiem Wam o tym, jaką pewnego dnia, a raczej pewnego wieczoru przeżyliśmy zabawną przygodę...
Mój laptop ostatnio odmawia posłuszeństwa, dlatego proszę Was o cierpliwość, zanim przygotuję dłuższy post na temat Margarity.
Moją opowieść będę przeplatać fotkami. Jest luty 2011r.
Tego dnia postanowiliśmy zjeść pyszną kolację, w towarzystwie przemiłej pary Polaków, w restauracji meksykańskiej. Dzień wcześniej zarezerwowaliśmy stolik.
Założyłam przewiewną sukienkę, popołudnia i wieczory są tutaj w lutym baaaardzo ciepłe.
Do sukienki dopasowałam naszyjnik, który otrzymałam od mojej przyjaciółki, z okazji Barbórki:
Weszliśmy do bardzo eleganckiego lokalu. Wewnątrz było potwornie zimno z powodu klimatyzacji. Towarzystwo uznało, że skoro uczyłam się hiszpańskiego, to mam zamówić pyszne dania. Tłumaczyłam, że mój hiszpański to tylko parę zwrotów i trochę słówek...
Najpierw podeszła śliczna młoda kelnerka i zapytała, czy podać wino. Mąż przejął inicjatywę i wytłumaczył pani, że nie chcemy wina, tylko coś do picia. Tak jakby wino było do jedzenia - pomyślałam... Urocze dziewczę przynioslo nam dzbanek wody z lodem.
Napiliśmy się lodowatej wody, na moich ramionach i nie tylko, pojawiła się gęsia skórka...
Kelnerka widząc puste szklanki, przyniosła kolejny dzbanek i z uśmiechem nalała nam kolejną porcję lodowatej wody... Była tak miła i tak zadowolona, że może nas obsłużyć, że nikt z nas nie ośmielił się zaprotestować...
Zęby dzwoniły nam z zimna..
Wreszcie podszedł kelner, by przyjąć zamówienie. Moja rozmowa z nim trwała dobre 15 minut. Mąż popijając wodę z lodem, żartował, że chyba będą musieli dołączyć 2 stolik, jak przyniosą te wszystkie dania, które zamówiłam... Ha, ha, ha...- dowcipniś. Nic nie powiedziałam, tylko opróżniłam szklankę, wzdrygając się z zimna.
Kelnerka cały czas nas obserwowała a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Zanim dania pojawiły się na stole, uśmiechnięta dziewczyna znów dostarczyła nam wodę z lodem. Mąż usiłował Jej wytłumaczyć, że nie chcemy już wody, ale efekt był taki, że kelnerka znów nalała nam wodę i życzyła smacznego... Nie sposób było jej odmówić... Głodni, zziębnięci, czekaliśmy na dania, a co jakiś czas dziewczyna uzupełniała nasze szklanki - przeraźliwie lodowatą wodą i zachęcała nas do picia...
Spodziewaliśmy się jakiegoś wykwintnego dania meksykańskiego, przede wszystkim gorącego, no i trochę większych porcji.
Wszyscy spojrzeli na mnie. No tak, ja zamawiałam - mea culpa...
By ochłonąć z emocji, wypiłam duszkiem szklankę wody.
Wycedziłam przez zęby: Na drugi raz sami sobie zamawiajcie...
Wszyscy opróżnili swoje szklanki...
Nagle zauważyłam, że kelnerka widząc, że nie mamy już wody, pędzi po nowy dzbanek. O Boże, tylko nie to!!! Prawie surowa ryba, twardy ryż, nijakie, zimne, bez smaku warzywa i to coś, co nie wiadomo, czym jest i jeszcze kolejna szklanka wody z lodem!!!
Powiedziałam do męża: Zrób coś, na litość boską, bo ja tu zamarznę na lód po tej wodzie!
No i mój rycerz, widząc, że dziewczyna chce nam znów nalać wody, zawołał:
"WATER, NIE... PLEASE... WATER, NIY, MY JESZCZE WATER MOMY... "
Tłumaczę: niy - nie, momy - mamy. Mąż nie jest jest Ślązakiem i nie posługuje się gwarą. Z emocji, tak mu się po prostu wypsnęło...
Dziewczę wybałuszyło swoje ślicznie oczęta, słysząc tak elokwentną wypowiedź, a my parsknęliśmy śmiechem... Ale wody tego wieczoru już nam nie podano. I chwała Bogu! A my rechocząc, nie byliśmy w stanie dojeść kolacji...
Opici wodą i nadal głodni, zmarnięci, z wielka radością opuszczaliśmy meksykańską ekskluzywną restaurację. Kelner i dziewczę, odprowadzili nas do drzwi, uśmiechając się, zapytali, czy nam smakowało.
O tak, bardzo! - wszyscy potakiwali głowami, a ja burknęłam pod nosem, że najbardziej smakowała mi:
ice water...
Oczywiście, pobiegliśmy szybko do naszej restauracji, by wreszcie zjeść coś pożywnego i ciepłego i gdzie nikt nie będzie raczył nas wodą z lodem, której tego wieczoru wypiliśmy napraaawdę o wiele za dużo...
I tak zakończyła się nasza wspólna kolacja w meksykańsiej restauracji na Wenezueli...
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających. Zapraszam na kolejne wspomnienia podróżnicze.
Idę zaparzyć herbatkę, bo podczas opisywania tej historii, zrobiło mi się bardzo zimno i chyba domyślacie się dlaczego...
Sukienka: Kwadrat
Fioletowy wisiorek: prezent od przyjaciółki
Bransoletka: pamiątka z Majorki
Zdjęcia szklanek z wodą - źródło: Internet
Zdjęcia pochodzą z lutego 2011 roku
Też bym chętnie zrobiła sobie zdjęcie pod palmą, ale się rozmarzyłam. Basiu wyglądasz oszałamiająco. Piękna i gustowna kobitka z Ciebie. Pozdrawiam Zosia.
OdpowiedzUsuńZosiu, jakbym mogła, to jutro wyruszyłabym znów w podróż. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńBasiu, rozbawiłam się czytając tą historię. Przynajmniej teraz macie co wspominać. I wywołuje to jeszcze pewnie salwy śmiechu. Bardzo zabawne są zdarzenia, jeśli nie można się dogadać. Kiedyś miałam również śmieszną sytuację w Budapeszcie w restauracji. Widać w takich właśnie miejscach mamy kłopot.
OdpowiedzUsuńBasiu, fanastyczne zdjęcia, jak zwykle, cudne widoki, a Ty w kolorowej sukience na tle tych palm wyglądasz pięknie :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Krysiu, proszę opisz tę twoją historię. A ta nasza do dzisiaj wzbudza w nas śmiech... Dziękuję ślicznie za miłe słowa. Buziaki!
UsuńTo było wiele lat temu. Teraz byłoby to niedopuszczalne. Ale sytuacja była zabawna, ponieważ kelner, który nas obsługiwał nie rozmawiał po niemiecku ani po angielsku, więc mieliśmy kłopot. Koleżanka chciała zamówić jajko na przystawkę, ale kelner nie wiedział o co chodzi. Więc rozmowa przeszła na migi, improwizację. W końcu ktoś jakby zagdakał: ko, ko, ko... I wtedy kelner pojął o co chodzi (tak nam się wydawało), bo się uśmiechnął i ... za czas jakiś przyniósł... kurę z rosołu :) Do dziś śmiejemy się z tej historii. Pozdrawiam Basiu :)
UsuńNo Krysiu, Twoja przygoda jest jeszcze lepsza... Przynajmniej zjedliście pożywny posiłek. A historia przezabawna... Podróże kształcą pod każdym względem. Buziaki!
UsuńPrzygoda zabawna i dosłownie mrożąca:))))pięknie wyglądasz pod palmami:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńDziękuję. O tak Reniu, była to kolejna mrożąca przygoda. Pozdrawiam Cię ciepło!
Usuńhaha:) przezabawna historia:) ja nie znam ani słówka po hiszpańsku więc pewnie tak samo by się historia skończyła, nie mniej pięknie wyglądałaś w tej sukience:) śliczne kolory<3
OdpowiedzUsuńOlu, tyle zimnej wody w życiu nie wypiłam... Muszę podszlifować hiszpański. Dziękuję za miłe słowa. Buziaki.
UsuńTak mi się skojarzyło z Twoją opowieścią.
OdpowiedzUsuńNa Kubie (w latach osiemdziesiątych, będąc studentką) spędziłam miesiąc i przez pierwsze dwa tygodnie wszędzie pojono nas piwem a My szczęśliwi wypijaliśmy go hektolitry niezależnie od pory dnia, jednak po jakimś czasie uszami nam wychodziło więc tekst do kelnerów mieliśmy bardzo podobny: "No cerveza, no cerveza!!!! Plisss no cerveza!" ;))))
Oj to też musiało być zabawnie... Wyobrażam sobie... Święta prawda: Podróże kształcą pod każdym względem. Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńHahahahha ubawiłam się :):):)
OdpowiedzUsuńSukienka śliczna , piękny naszyjnik ... Nic tylko zdobywać świat i meksykańskie restauracje ... W sumie gdyby zamiast ice water podawano wam wino , mogło skończyć się znacznie gorzej ;););)
Właśnie Aniu, nie wyobrażam sobie, jak byśmy wyglądali po takiej ilości wypitego wina, więc może lepiej, że była to woda... mimo że lodowata... Dziękuję za miłe słowa.
Usuńale sie uśmiałam :)))))) chciałabym widzieć Ciebie w tej cudnej sukni trzęsącą sie na kolejną szklanką wody z lodem ;)))) hihihihi....
OdpowiedzUsuńOj Małgosiu, na samo wspomnienie robi mi się zimno. Brrr... Buziaki!
UsuńBasiu w tej kolorowej sukience wyglądasz prześlicznie, tak zwiewnie i promiennie :) Piękne widoki nam pokazujesz ze swoich podróży :) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/pages/Fashion-by-Megii/445890412206790?ref=hl
Dziękuję Ci za miłe słowa. Dzisiaj główną rolę odgrywa szklanka z lodowatą wodą... Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńHaha:) Uśmiałam się tą sytuacją w restauracji! Może ta restauracja miała taką taktykę żeby zalać wodą głód klientów. Podobno jak się pije wodę to "tłumi" głód hehe;)) Sukienka prześliczna no i ta aura taka wakacyjna:)
OdpowiedzUsuńTeż się nad tym zastanawialiśmy. Świetna taktyka... Dziękuję za miłe słowa. Oj, chciałabym znów gdzieś pognać w świat, szczególnie po Twoich postach... Pozdrowionka.
UsuńŚlicznie wyglądasz na tle tych palm w tej zwiewnej sukience. Piękne widoki, aż chce się jechać i zwiedzać. Pozdrawiam Basiu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Jolu. Mnie już gna po świecie... Pozdrawiam serdecznie.
UsuńBasiu Basiu rozweselila mnie Twoja opowiesc,a Twoj widok w takiej letniej i zwiewnej sukience to kropka nad i do wspanialych opowiesci.. Buziaczki
OdpowiedzUsuńMiło mi, że wywołałam uśmiech na Twojej twarzy. Mam problem z laptopem, więc z opóźnieniem piszę komentarze i odwiedzam ulubione blogi. Buziaki!
UsuńCute pictures and fabulous dress! Kisses.
OdpowiedzUsuńhttp://www.solaanteelespejo.blogspot.com.es/
Miło mi, że Ci się spodobało. Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńBasiu przeżyliście niesamowitą, zabawną przygodę . Ważne, że kelnerka była miła, a Wy wspominacie ją z uśmiechem na twarzy. Warto zwiedzać świat i mieć co wspominać po latach.
OdpowiedzUsuńCudownie wyglądałaś w tej kolorowej sukience.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło :)
Ta była zabawna, ale inne niekoniecznie. Wszystkie jednak fajnie się wspomina po latach. Dziękuję Ci Magdo za miłe słowa. Buziaki!!!
UsuńAle mnie rozbawiłaś:), co będę piła wodę z lodem, to będę sobie przypominać tą historię.
OdpowiedzUsuńJa od tamtej pory wzdrygam się, jak piję wodę z lodem... Ale takie ilości to tylko wtedy wypiłam...
UsuńBarbarossa. Jest możliwe, że w Wenezueli z rządem Chaveza nie ma nic innego niż woda. Jestem pewien, że kelnerka chętnie z tobą.
OdpowiedzUsuńStrona jest wspaniała. Ale po twojej historii nie mam ochoty się z nim spotkać.
Pozdrawiam
Curra w restauracji był alkohol, my nie chcieliśmy go pić, a mąż źle widocznie przekazał prośbę kelnerce i Ona ciągle dolewała nam wodę... Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńI am going to come visit you. You guys are always in some fantastic place! :)
OdpowiedzUsuńMiło mi Lisa, że Ci się podoba. Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńŚmieszna historyjka:)
OdpowiedzUsuńZdziwiła mnie tylko obfitość meksykańskiej kuchni, ona chyba rzadko bywa taka niesycąca...
Zazdroszczę doznań podróżniczych, miło się ogląda te zdjęcia i czyta:))))
To moja wina, po prostu źle zamówiłam potrawy, mój hiszpański jest słaby... W przyszłym tygodniu kolejne części - zapraszam.
UsuńMnie samej zrobiło się zimno, ale sie uśmiałam,mimo to wieczór był przyjemny, piękne otoczenie i bardzo ładna kolorowa sukienka świetnie wkomponowała się w Twoją historię:)) pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńNo cóż, wystroiłam się, chciałam ładnie wyglądać podczas kolacji, a potem dzwoniłam zębami z zimna... A wieczór i tak był przyjemny, z nami zawsze jest wesoło... Zapraszam Cię na kolejne części.
UsuńZnów przeżyłam Basiu dzięki Tobie wspaniałą przygodę:-) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńMiło mi Basiu. Zapraszam na kolejne wspomnienia. Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńBasiu a nie prościej było przestać po tym pierwszym dzbanku wlewać w siebie tę wodę ;)
OdpowiedzUsuńUbawiłam się , jakaś odmiana przy tym zaleganiu w łóżku :)
Pozdrawiam
Niby tak, ale ta dziewczyna miała taki dar przekonywania i była taka urocza, że nie potrafiliśmy Jej odmówić... Życzę zdrowia, ja też mam dzisiaj kiepski dzień. Buziaki!
Usuń...no to fajna przygoda ha!ha!....mnie po takiej porcji zimnej wody wysiada gardło, nie mówiąc już o moim M...aż ma widok tej wody /bo to ona dzisiaj jest w roli głównej/ dostałam gęsiej skórki.....sukienkę miałaś Basiu śliczną....czytałam , napiszę...buziaki....
OdpowiedzUsuńBasiu, my na każdym wyjeździe mamy jakieś dziwne przygody, raz wesołe innym razem niekoniecznie. Na szczęście ta okazała się wesoła, a gardło na drugi dzień też mnie bolało... Miło mi, że sukienka Ci się podoba. Pozdrawiam Cię ciepło. Buziaki!!!
UsuńI mi się zrobiło zimno dzisiaj od tej wody z lodem. Czyżby to była jakaś restauracja dietetyczna?:P W każdym razie historię przeczytałam od początku do końca z niesłabnącym zaciekawieniem:) Śliczą wybrałaś sukienkę.
OdpowiedzUsuńNie, Tamaro, to nie była restauracja dietetyczna. Mąż źle przekazywał komunikaty i dziewcżę myślało, że my chcemy tej wody... Miło mi, że podoba Ci się sukienka. Pozdrawiam Cię ciepło.
UsuńKochana moja, zabawna opowieść, choc moja radość gasi wiadomość jaka napisałaś u mnie w komentarzu. Basiu, jak powiem, ze jutro bedzie lepiej to zabrzmi to okropnie, ale zawsze jest nadzieja dopoki jest wiara, a więc trzymaj się Basieńko.
OdpowiedzUsuńteż zdarzaly nam sie pewne "kulinarne" nieporozumienia, ale dziś nie będe juz o tym pisac. Trzymaj się Basiu!
Tak jak obiecałam, napiszę dzisiaj wieczorem... Nam praktycznie na każdym wyjeździe zdarzają się różne dziwne sytuacje... Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
UsuńBasienko, co z tego że jestem jak ci nie potrafię pomoc, choc bym chciała, chyba, że serdeczna myślą,chyba, że moge inaczej, a nie wiem... sciskam
OdpowiedzUsuńTo, że gdzieś tam są życzliwe osoby, to dla mnie bardzo dużo. Napiszę...
UsuńBasiu, serdecznie się uśmiałam z Twojej opowieści :) Hahaha. Nam też na wakacjach przytrafiają się różne takie, mniejsze i większe przeboje. Swoją drogą, nie wiem jak Ty, ale ja uwielbiam próbować lokalnej kuchni. Pozdrawiam mocno!
OdpowiedzUsuńMy do dzisiaj rechoczemy, jak opowiadamy znajomym tę historyjkę. Oczywiście, że lubimy posmakować lokalnej kuchni, przez 12 dni jadaliśmy kuchnię wenezuelską, tylko raz skusiliśmy się na meksykańską, to był taki nasz bonus wakacyjny... mroźny i mokry bonus, jak się okazało. Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńAż mi zimno się zrobiło:)))) Do różnyh smiesznych sytuacji dochodzi "zagramanicą" i to jest właśnie super we wspominkach :D My przez takie niedogadanie z pewnym panem plicjantem w Czarnogórze wjechaliśmy w teren nie dla auta i telepaliśmy się niesamowitymi wertepami kawał czasu i drogi, doprowadzając auto do obtarcia opon a siebie samych do nerwowości (strome przepaście, trasa dla rowerów, wąsko, ciasno, serpentyny -wszystko piękne, ale ileż można!):))))
OdpowiedzUsuńOj tak, podróże kształcą na różnych płaszczyznach. Wasza przygoda też niesamowita, no i nie do końca bezpieczna. Napiszę dzisiaj. Pozdrowionka.
UsuńSukienka prześliczna, uwielbiam takie połączenie kolorów. I można fajnie dobrać dodatki. A Twój Mąż posłużył się gwarą i poskutkowało, został zrozumiany hi hi hi :). Z moim apatytem ciężko bym zniosła fakt, że wychodzę głodna z restauracji :). I wiesz co? Chyba też nabrałam ochoty na herbatę...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, chyba gwara tak podziałała na kelnerkę. Miło mi, że sukienka Ci się podoba. My poszliśmy najeść się do ogólnej restauracji. Miło mi, że podoba Ci się sukienka. Pozdrawiam ciepło!
Usuń:))) ale się uśmiałam! Woda była chyba po to by zapełnić żołądki ze jak dostaniecie takie maciupkie coś na talerz to tak czy inaczej z pustymi brzuchami nie wyjdziecie z restauracji, bo woda Was wypełni! A! widziała że Wam smakuje i spragnieni tacy bo opróżnialiście dzbanek jak smoki, to dolewało dziewczę! :))) pewnie przekonana że jeszcze Wam się chce pić :D
OdpowiedzUsuńOj chyba tak, też tak później pomyśleliśmy... No i męża znajomość języka angielskiego a mojego hiszpańskiego też się tego przyczyniły... Nam to w ogóle ciągle jakieś dziwne przytrafiają się historie, prawie za każdym razem. Zapraszam Cię na dalsze części. Pozdrowionka.
Usuńdosłownie myślałam o tobie w tym momencie, że miałas napisać.. przysięgam! telepatia:) agnieszkaidarek@tlen.pl
OdpowiedzUsuńodpisze ci na spokojnie w weekend, dobranoc moja droga!
Dziękuję Agnieszko za adres . Jutro rano napiszę, teraz już skaczą mi literki przed oczami. Dobranoc.
UsuńPięknie wyglądasz! Cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Aniu. Buziaki!!!
UsuńHola Barbarossa, estais muy guapos los dos, el vestido es precioso. Besos
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie. Zapraszam na dalsze wspomnienia podróżnicze. Pozdrawiam ciepło. Buziaki!!!
UsuńLovely dress and beautiful you!
OdpowiedzUsuńeffortlesslady.blogspot.ca
Dziękuję Diano! Pozdrawiam Cię ciepło! Buziaki!!!
Usuńfajna opowieść, szkoda tylko, że jedzenie okazało się taką marnizną:(
OdpowiedzUsuńbardzo ładna sukienka!
Dziękuję. Na szczęście najedliśmy się do syta w innej restauracji. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńAle dzięki takim przygodom bardziej pamiętamy te wszystkie miejsca, które odwiedzamy:D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie poprzeziębialiście:))))
Ślicznie wyglądałaś! Podoba mi się kolorystyka sukienki - naszyjnik idealnie do niej pasuje!!!
A wyprawa wspaniała!!!
Dzięki Tobie Basiu, łatwiej mi dotrwać do lata:D
:***
My Taro to ciągle mamy jakieś dziwne przygody, prawie podczas każdego wyjazdu. Na szczęście po tej feralnej kolacji, poszliśmy do innej restauracji, gdzie najedliśmy się do syta, a wieczór był cudownie ciepły: +20 w lutym.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Lubię tę sukienkę i naszyjnik oczywiście też. Pozdrawiam Cię ciepło!!! Buziaki!
Upss, jestem już zmęczona, źle opublikowałam komentarz...
UsuńŚwietna przygoda! Aż poczułam ten chłód :)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam. zmarzliśmy na lód... Pozdrawiam ciepło!
UsuńUwielbiam takie zabawne historie. :)))) Przyznam że nawet w największy upał nie piję aż tak lodowatej wody. :D Za to sukienka wygląda na Tobie rewelacyjnie. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńNo nam wtedy nie było nam wesoło, dopiero później rechotaliśmy godzinami na samo wspomnienie. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam Cię ciepło!
UsuńŚliczne kolory sukienki. Co do tej przygody to mimo, że nie najedliście się za bardzo to przynajmniej macie co wspominać -)). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMy na każdym wyjeździe mamy jakieś dziwne przygody, raz wesołe innym razem mniej... Dziękuję za miłe słowa i odwiedziny. Pozdrawiam ciepło!
Usuń