poniedziałek, 4 stycznia 2016

Cygara, jaskinie i znajomość języków obcych... Dominikana po raz drugi.



Za moim oknem minus 10 stopni, a nawet dzisiaj spadł śnieg.
A my wracamy wspomnieniami na Dominikanę. Jest styczeń 2012 roku.
Naszym celem było zwiedzenie kilku miejs na wyspie - śladem Krzysztofa Kolumba oraz Jana Pawła II.
Na  wycieczkę o mały włos  nie pojechalibyśmy, a to za sprawą pewnego nieporozumienia "międzynarodowo -językowego"...
Ale po kolei...


Poprzedniego dnia mój M. poszedł na spotkanie organizacyjne, by dowiedzieć się, jak będzie przebiegała całodniowa wycieczka, co ze sobą zabrać, jak się odziać etc...
Rezydent był Czechem,  M. jednak stwierdził, że bez problemu Go zrozumie i wszystko potem mi przekaże.
M. wrócił dosyć szybko ze spotkania. Na moje liczne pytania odpowiedział krótko:
- Wyjeżdżamy o 9.00 rano, zahaczymy o 3 miejscowości, będzie upał, więc najlepiej załóż jakąś sukienkę .
- To wszystko? - zapytałam - Ale gdzie konkretnie się zatrzymamy?
- Nie pamiętam nazw, jakieś dwa miasteczka a potem stolica.
Pierwszy raz nie wiedziałam kompletnie, jak się przygotować... Sukienkę miałam białą, jakoś na cały dzień wydawała mi się niepraktyczna, więc przygotowałam zestaw: płócienne spodnie i tunikę.
Następnego dnia wcześnie rano poszliśmy na śniadanie. Nagle podczas konsumpcji M. zajęczał:
- O Matko, pomyliłem godziny, wyjazd jest o 7.15...
Nie było czasu na zmianę zestawów, głodna, szybko pobiegłam do pokoju  po torbę z dokumentami i jedną butelką wody i pognaliśmy  na zbiórkę.
W biegu pytam M.: Czy tak mogę jechać?
- Oczywiście, czemu nie...
Zresztą pytanie było zbędne i tak nie było już odwrotu...
Na miejscu zbiórki  kilka osób. Sami Rosjanie.
Pytam (tym razem ja...) Czy też jadą do Santo Domingo...
- Da, da... - odpowiadają...
Uff, zdążyliśmy. Podjeżdża autokar, wchodzą 4 osoby, My nie - okazuje się, że nie ma nas na liście pasażerów. :(
Mija kolejne pół godziny i znów ta sama sytuacja.
Mija następne pół godziny, zostaliśmy My i 2 panie z Litwy:
Mija 9.00! Pierwotny czas odjazdu...
Podjeżdża mały bus. W drzwiach młody Rosjanin wyczytuje nazwiska. Panie zabierają tobołki i zadowolone wchodzą do busika.
M. stoi zrezygnowany. We mnie odzywa się lwica. Teraz mamy zrezygnować? O nie...
Podbiegłam do młodzieńca i tu akurat przydała się moja znajomość języka rosyjskiego.
Wytłumaczyłam panu, że my też jedziemy do stolicy. Pan na to, że nie ma nas na liście i nie może nas zabrać.
A potem  zapytał czy dobrze rozumiem i rozmawiam po rosysku.
- A ty gawarisz i panimajesz po rusku?
Mimo że wielu słówek i zwrotów nie pamiętałam, odpowiedziałam dziarsko:
- Da, ja ocień panimaju i ocień haraszo gawariu pa rusku ( pisownia fonetyczna)... I uśmiechnęłam się od ucha do ucha...
Sroga mina młodzieńca zrzedła, uśmiechnął się i gestem zaprosił nas do środka i pojechaliśmy...

Zdjęcia poniżej nie najlepszej jakości, ale złapane w ruchu podczas jazdy busem:







Momentami padał deszcz...


Po kilku godzinach jazdy bardzo niewygodnym busem, rozbolała mnie głowa a żołądek skakał mi do gardła. :(
Przewodnik - Wiktor cały czas opowiadał. M. dopytywał, o czym On tak nadaje. Nie chciało mi się tłumaczyć, więc skwitowałam:
- Wszystko zobaczysz, kiedy dojedziemy.
Gdybym miała pilot wyłączyłabym młodzieńca i przy okazji M. Wszystko mi przeszkadzało: gadanina Rosjanina, zaduch w busie, w którym nie dało się uchylić okna, upał, długa jazda po wyboistych miejscami drogach. Odezwała się moja choroba lokomocyjna...
Nareszcie, pierwszy przystanek.
I tu rozczarowanie. Mamy zwiedzać fabrykę cygar.
Nie lubię  zapachu tytoniu, tego dnia wszystkie ostre zapachy mnie drażniły.
Ale idziemy...
Jakoś mi głupio było obstrykiwać pracujących ludzi w halach. Jeśli już, to za Ich zgodą.
Rosjanie rzucili się jak paparazzi, oj szkoda słów.
A my mamy tylko kilka fotek. Współczułam tym ludziom, praca w tym zaduchu dla mnie wydawała się okropna. Ale może się mylę i Ci ludzie są szczęśliwi, bo w ogóle mają jakąś pracę...






Zastanawiałam się, ile ta dziewczyna może mieć lat?







Nie ukrywam, że źle się tam czułam, głowa nadal mnie bolała i było mi niedobrze, w powietrzu unosił się duszący zapach tytoniu. Ale musieliśmy trzymać się grupy i niestety być tam, gdzie i Oni...

Ruszamy dalej, kolejna niespodzianka... Przed nami zwiedzanie jaskiń.
Patrzę na M.
- Nic mi nie mówiłeś o żadnych jaskiniach...
- Chyba nie dosłyszałem... :( albo nie zrozumiałem do końca...
- Pięknie, jeszcze nigdy w takim stroju nie byłam w jaskini, ale co mi tam... - zasyczałam.

Na szczęście miejsce było dosyć urokliwe, nawet z wrażenia nie zdjęłam korali... :)
 Rosjanki i tak były lepsze ode mnie, poobwieszane złotem i nawet 2 w szpilkach :). Ja przynajmniej w sandałach :), ale nogi i tak spuchły mi strasznie :(




Tarzan też był:


Iguany i inne zwierzątka również:




A najbardziej urokliwe było to miejsce - w środku jaskini - oczko wodne - małe jezioro, które miejscowi nazywają okiem Boga:



I kilka fotek na pamiątkę...
Ciągle sprawdzałam, czy pod nogami nie plączą się iguany...


No, to można pozować...


M. pilnował, żebym nie wpadła do jeziorka...


A te 2 zdjęcia zrobił nam Wiktor :)




Po tych emocjach wracamy do busu. Jedziemy na obiad.
Wiktor, w holu restauracji powiedział - oczywiście po rosyjsku - do grupy:
- A teraz możecie umyć ręce, a potem  zjemy obiad. Następnie czeka nas jeszcze dosyć długa jazda do stolicy.
M. niczego nie zrozumiał, a był już okrutnie głodny, pojechaliśmy przecież bez prowiantu i z jedną małą butelką wody...
Postanowiłam się trochę zemścić... Byłam zła, że M. kompletnie nie wiedział, co czeka nas podczas wycieczki. Niech Was nie zmyli torba na zdjęciu. Tam był sprzęt, bo M. lubił każdego dnia po śniadaniu filmować zwierzęta... W przeciwnym wypadku w ogóle nie mielibyśmy zdjęć, a tak przynajmniej są dzięki kamerze.....
Przetłumaczyłam M, że teraz musimy iść się wykąpać po trudach podróży, potem Wiktor zaprowadzi nas na basen,  a za 3 godziny będzie obiad.
M. jęknął:
- Za trzy godziny??? ... i pochłonął ostatniego mentosa.
A potem przerażony dodał:
- Ale my przecież nie mamy bielizny na zmianę ani kąpielówek!
- Trudno- odpowiedziałam - jakoś musimy sobie poradzić. Trzeba było słuchać na spotkaniu organizacyjnym, co mamy ze sobą zabrać i o której dokładnie wyjeżdżamy. Zdążyłabym się przebrać i wszystko nam spakować...
Mąż milczał... A ja kontynuowałam grę :)
- Idź do toalety, a potem zapytamy, gdzie są te łazienki i basen.
Widziałam rozpacz w oczach męża z powodu rzekomej kąpieli, basenu oraz oczekiwania na obiad i parsknęłam śmiechem.
Nie potrafię długo się złościć i po chwili zaprowadziłam M. do restauracji na pyszny obiad. :)

A po posiłku dalsza część wycieczki.

 Jednak o dalszych perypetiach opowiem Wam następnym razem.


Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających.
Dziękuję za piękne życzenia noworoczne w poprzednim poście. Jutro odpowiem na zaległe komentarze.
W pracy mam nawał obowiązków, więc wybaczcie mi moje opóźnienie na Waszych blogach.
W blogosferze będę dopiero jutro wieczorem i w środę. .

Zdjęcia pochodzą ze stycznia 2012 roku.

Zestaw absolutnie nie na taką wycieczkę :)
Spódnica: Metro
Top: Bon Prix
Torba: Avon
Korale: lokalny sklep

77 komentarzy:

  1. Ależ wycieczka:) Fajnie się takie sytuacje wspomina. Nie ukrywam rozbawiłaś mnie:) Ty zawsze wyglądasz super, w każdej sytuacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie się wspomina, ale miałam ochotę M. udusić :)
      Moc pozdrowień.

      Usuń
  2. cudowny wypad :)
    Kochana wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu i wzajemnie!
      Pozdrawiwm Cię ciepło!

      Usuń
  3. Great pictures! Kisses and happy new year.
    http://www.solaanteelespejo.blogspot.com.es/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj ,w ten mroźny wieczór fajnie wspomina się taką historię. Rozumiem , że wtedy nie było Ci Basiu do śmiechu. Ja też nie lubię takich sytuacji, dlatego zawsze na spotkanie z rezydentem , gdy wykupujemy wycieczki fakultatywne towarzyszę mężowi.Też zdarza mu się coś pomylić , nie dopytać o szczegóły.
    Widzę , że mimo niedogodności w doborze stroju wycieczka się udała i teraz wspominasz ją z przymrużeniem oka.
    Pozdrawiam gorąco
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie było Dorotko. Śmigać w jaskini w sandałkach na koturnie, w spódniczce, prawie pół dnia bez jedzenia...
      Ja zawsze chodzę na spotkania, już nie pamietam, dlaczego wtedy mąż był sam...
      Pozdrawiam Cię również baaardzo ciepło!

      Usuń
  5. Basiu, myślę że mimo wszystko zapamiętasz tę wycieczkę lepiej niż inne ;)
    Wyglądałaś i tak pięknie :)
    buziaki :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, po czasie prawie wszystko wspomina się mile...
      Nadal nie potrafię pisać u Ciebie komentarzy :(
      Moc pozdrowień i buziaków.

      Usuń
  6. Basiu to mieliście przygody..zyczę Wam w tym roku spokojniejszych ale cudnych podrózy:):)
    Całusy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ale My tak zawsze. Ciągle nam się coś przytrafia. :)
      Po latach fajnie się wspomina, chociaż czasem bywało i niebezpiecznie.
      Jestem nadal przeziębiona, mówienie sprawia mi problem :(
      Wczoraj przeleżałam pół dnia po pracy. Zmarzłam w pracy...
      Dziękuję... Oj poleciałoby się znów gdzieś...
      Buziaki!

      Usuń
  7. Wycieczka z przygodami :) Takie lubię najbardziej. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem "łagodne" przygody, :)bywało gorzej...
      Moc pozdowień Jolu.

      Usuń
  8. No to niezła wtopa, ale po czasie świetnie się wspomina, z uśmiechem na ustach :) Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Magdo, no ale cóż, czasem mamy właśnie takie przygody...
      DO SIEGO!
      Pozdrawiam Cię ciepło!

      Usuń
  9. Barbara , Karaibów ma swój własny rytm. Nie zawsze rozumiem . Ale to raj .
    Wystarczy spojrzeć na zdjęciach wiedzieć, że był wspaniały wyjazd
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karaiby są ciekawe. Jest tam luksus i bieda. Plaże cudowne, widoki również.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  10. Basiu cudowny post <3 Wspaniale, ze w te zimne dni zabrałaś nas w małą wspólną podróż...zaczarowałaś mnie tymi miejcami,zdjęciami...uroczo, ciekawie inaczej. Oczko wodne w jaskini powaliło mnie, czyżby tak wyglądał raj ?? ..
    Wybacz mi mały poślizg w czasie kochana, dopiero teraz jestem tu by życzyc Tobie najwspanialszego roku jaki tylko mogłabyś sobie wymarzyć...by wszystko, co w życiu Cię spotyka miało jasny sens, bo tylko wtedy, gdy rozumiemy co się dzieje, łatwiej możemy wszystko znieść...nie wiem, czemu to napisałam kochana, samo tak jakoś polało się ze mnie...
    życzę Tobie wspaniałych i ciepłych ludzi wokół Ciebie, wsparcia i miłości, która jak juz pisałam leczy wszystko i jest nam wszystkim bardzo potrzebna <3

    Moc buziaków, ściskam cię mocno !!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, ten kraj ma wiele do zaoferowania. Z drugiej strony bieda i bagactwo przeplatają się ze sobą. W większości ludzie żyją z turystyki.
      Ale są uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni.
      Baaardzo dziękuję za przepiękne i mądre życzenia :)
      Takie słowa powodują, że gdzieś tam wirtualnie uśmiecham się do Ciebie.
      Pozdrawiam Cię ciepło! Uściski i buziaki posyłam.

      Usuń
  11. Z pewnością była to wspaniała wycieczka, jest co wspominać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, wycieczka była baaardzo udana. :)
      Pozdrowionka!

      Usuń
  12. Basiu piękne zdjęcia, prawdziwi z was włóczykijowie, nawet na Dominikanę dotarliście, to już wycieczka wyższego pułapu. Piękne widoki, piękna ty, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko, w porównaniu z innymi, to jesteśmy jeszcze w lesie...
      Ale faktycznie ocean już przelecieliśmy: pierwszy raz do Wenezueli, drugi na Dominikanę. :)
      Miło mi, że Ci się podoba. Zapraszam na kolejne wspomnienia.
      Moc pozdrowień. :)

      Usuń
  13. Niezły numer z Ciebie :)))
    Choć i tak nadzwyczaj łagodnie małżonka potraktowałaś. Ja bym chyba swego zatłukła, choć pewnie nie miałabym okazji, bo u nas zwykle ja jestem od organizacji ;))

    Fajna wycieczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julio, ja już kilka razy męża wkręciłam... Bo on zawsze wie lepiej...:)
      Wtedy wyjątkowo nie poszłam na spotkanie, nie pamiętam nawet dlaczego...
      A wycieczka i tak była udana...
      Buziaki!

      Usuń
  14. Twoje zdjęcia przypomniały mi zeszłoroczną wyprawę na Martynikę.Strasznie tęsknię za tropikalnym klimatem...Jednakże tylu przygód tam nie miałam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawialiśmy się też nad tą wyspą.
      Jestem ciekawa Twoich zdjęć, może pokażesz kiedyś na blogu :)
      My kochana zawsze mamy jakieś dziwne przygody. :)Takie z nas dziwaki... :)
      Pozdrawiam Cię ciepło!

      Usuń
  15. nieswojo bym się czuła w tej fabryce cygar, taki trzeci świat w konserwie dla bogatych białych:) z drugiej strony nie do pominięcia w takim miejscu jak byliście.
    dobrze, że skonczyło się happy endem! warto było chociażby te jaskinie obejrzeć nawet w stroju nieadekwatnym:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, ja zawsze kiedy widzę biedę, czuję się nieswojo...
      My tu naprawdę mamy El Dorado, a jeszcze tylu ludzi narzeka... :(
      Jaskinia była ciekawa i piękna.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  16. Heh, czyli znajomość języków przydaje się w podróżowaniu. Ale tak czy inaczej przynajmniej była fajna przygoda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewatpliwie tak :)
      My to za każdym razem mamy jakieś dziwne przygody...
      Pozdrowionka!

      Usuń
  17. Basiu rozbawilas mnie tym wpisem, ale Tobie jak widac wtedy nie bylo do smiechu a M. tym bardziej, glodny i jeszcze na basen hihihi. Masz pomysly. Sciskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mój M. doprowadza do takich sytuacji, to zaczynam Go wkręcać... :)
      Zapraszam na kolejne wspomnienia.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  18. Podroż z przygodami, dobrze, że to takie małe nieporozumienia i wszystko się dobrze skończyło.
    A Dominikana z dobrych cygar słynie, nie dziwię sie, ze Wam pokazali fabryczkę, zapewne był sklep fabryczny i można było coś nabyć, ot choćby na pamiątkę, ale warunki pracy jak widać mało komfortowe.

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, sklep był obok. My nie kupowaliśmy cygar, bo nikt w mojej najbliższej rodzinie nie pali ani papierosów, ani tytoniu :)
      Tym razem przygody były małego kalibru, ale zdarzają się wieksze...
      Dziękuję za życzenia i jeszcze raz DO SIEGO ROKU!

      Usuń
  19. O! To niezła wycieczka i to z jakimi przygodami!:))
    Tez lubię być przygotowana na niespodzianki typu - zwiedzanie jaskiń;))
    Ale Basiu, masz przynajmniej co teraz wspominać! A po wyprawie mogliście się pośmiać z tych wszystkich perypetii:D
    Dzięki za pooddychanie upalnym powietrzem... W taki mróz, to coś dla mnie:D
    Ślicznie wyglądałaś! Bardzo zwiewnie!
    Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam to zawsze się cosik przytrafia. :. Wtedy, to akurat jeszcze przygody w miarę znośne, ale bywało gorzej...
      Ja dzisiaj miałam ciężkie wstawanie do pracy. Jestem trochę przeziębiona, a teraz nie ma szans, bym poszła na L-4. Za dużo obowiązków.
      Zapraszam Cię na kolejne wspomnienia do cieplutkiej Dominikany.
      Pozdrowień moc i buziaków posyłam.

      Usuń
  20. Basiu, czytając Twojego posta parskałam ze śmiechu aż mój Eryk się zainteresował co mam na ekranie takiego śmiesznego. Nie sądziłam, że potrafisz zrobić taki numer swojemu M.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem Go wkręcam, kiedy "robi mi takie numery". :)
      Po latach fajne wspomnienia, ale czasem nasze przygody nie są takie "fajne".
      Zapraszam Ciebie i męża na kolejne wspomnienia. :)
      Pozdrawiam serdecznie i ciepło w ten mroźny wieczór.

      Usuń
  21. Super!! Jesteś niesamowita ;) ! No i te fotki są genialne!! Uwielbiam te twoje relacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu. Czasem uda mi się wkręcić męża. :)
      Taka słodka zemsta... Zapraszam na kolejne wspomnienia.
      Pozdrowionka!

      Usuń
  22. Wycieczka z niekoniecznie przyjemnymi przygodami, za to momentami zabawna :-) , ale jak widać po rajskich widokach było warto. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie!
      Oj tak, było warto. :) Zapraszam na kolejne wspomnienia.
      Pozdrowień moc posyłam. :)

      Usuń
  23. Przeboje na wycieczce niezłe, ale widoki rekompensują wszystko!!! Zazdroszczę, przepięknie tam! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Paulino, my często mamy różne "przeboje" :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  24. Ach, Twoja zemsta była słodka :)) uśmiałam się, ale wiem, że wtedy wcale nie było Ci do śmiechu. A dopiero po jakimś czasie można opowiadać takie historie jak anegdotki :)) Za to widoki cuuuudne! Podróże kształcą ;) Chętnie sama wybrałabym sie w taką, może tylko bez przykrych przygód. Pozdrawiam cieplutko Basiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, bo to jest tak. Mój M. jest czasem podczas podróży "nieobliczalny":), a potem spotykają nas różne dziwne sytuacje.
      Oj już nas gdzieś gna, straaasznie!
      Moc buziaków!

      Usuń
  25. Musiało być tam cudownie. Jakbym tam teraz pojechał! Raj! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, było cudnie.
      Obok luksusu widzieliśmy też biedę... Ale ciepełko było + 30 w styczniu, a u nas w Polsce było wtedy - 25, do -30.
      Zapraszam na kolejne wspomnienia.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  26. Piękne wspomnienia. Serdecznie pozdrawiam Basiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu. Wspomnienia w taki mroźny dzień, kiedy jestem dodatkowo przeziębiona - są jak miód na duszę...
      Moc pozdrowień.

      Usuń
  27. Zawsze, kiedy patrzę na produkcję cygar, jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu i fachowości ludzi, którzy go robią. No i oczywiście pod wrażeniem Waszej pięknej podróży:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj na moim blogu. Byłam u Ciebie i widzę, że także uwielbiasz podróże.
      Jutro pooglądam wybrane posty... :)
      Zgadzam się - robota precyzyjna, tylko ten straszny zaduch... Był okropny :(
      Zapraszam ponownie. Pozdrawiam.

      Usuń
  28. No to wycieczka z przygodami, takie się najdłużej pamięta:)
    Rosjanki zawsze są ubrane tak samo, gdzie by nie jechały;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Beato, my to zawsze pod prąd... :)A potem wspomnienia po latach.
      Zapraszam Cię na kolejne wspomnienia.
      Pozdrowionka.

      Usuń
  29. Turystko sliczna dziekuje za kolejna porcje zdjec. Dzieki Tobie poznaje niezdobyte kraje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że podrożujesz razem z nami.
      Zapraszam na kolejne wspomnienia. :)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  30. Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Zapraszam na kolejne wspomnienia.
      Pozdrawiam. Buziaki.

      Usuń
  31. Ale się w duszy uśmiałam :) Czytałam Twoją relację jak dobrą książkę, aż chciałoby się rzucić okiem na nastepny rozdział ;) Co do fabryki cygar, to patrząc na te warunki to mam wrażenie, że każdy w skrytości ducha powie, że swoją pracę kocha, choć wcześniej na nią narzekał. Ciężka praca. Za to jaskinia świetna. A to Oko Boga rewelacyjne. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, kolejny "rodział" będzie. :)
      Zapraszam. Tym razem pokażę stolicę i jej okolice.
      Będzie też kolejna przygoda... :)
      Pozdrawiam Cię ciepło!

      Usuń
  32. Basiu dziękuję za piękne zdjęcia i to że mogę z Tobą tam być. Basiu pozdrawiam Ciebie i męża, wszystkiego dobrego na Nowy Rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Zosiu, że wiernie towarzyszysz nam podczas podróży.
      Do siego Zosiu, raz jeszcze!

      Usuń
  33. Czytając fragment o Twojej "słodkiej" zemście o mały włos nie udławiłam się herbatą :). Mimo tych Waszych zawirowań językowych i tak jestem zdania, że nie trzeba znać języków aby zwiedzać świat ( najwyżej zwiedzimy jaskinię w sandałach hi hi hi). Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Wielu niezapomnianych chwil w Nowym Roku dla Ciebie i Twoich bliskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mo., a ja wtedy też dusiłam się ze śmiechu, ale zachowywałam kamienną twarz...
      Kochana, ja znam język rosyjski na tyle - ile pamiętam, M. kiepsko angielski a podróżujemy po całym świecie :)
      Jeszcze raz do siego! Buziole!

      Usuń
  34. No to było bardzo ciekawie :-))Na Dominikanie nie byłam.Podobno teraz jest to najlepszy okres do jej zwiedzania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, było ciekawie...
      Teraz zimą w styczniu i lutym tam jest 30 stopni - oczywiście plus :)
      Polecam.
      Pozdrowionka!

      Usuń
  35. Tak cieplutko się zrobiło w ten zimny wieczór:)))Pozdrawiam i dziękuję za piękną wycieczkę:)))ja niestety nie znam obcych języków z wyjątkiem Rosyjskiego i to też tylko w podstawach:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego Reniu lubię wracać zimą wspomnieniami do ciepłych krajów.
      Ja też zapomniałam już dużo słówek. :)
      Pozdrawiam Cię ciepło!

      Usuń
  36. W Nowym Roku życzę zdrowia, pomyślności i wielu wymarzonych podróży.
    Świetna fotorelacja. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Moniko.
      I wzajemnie DO SIEGO ROKU!
      Pozdrawiam Cię mocno!

      Usuń
  37. Fantastyczna wycieczka. Świetnie opisałaś całą przygodę. Na początku nawet ciarki mi przeszły, ale wszystko się dobrze skończyło. Ubawiłam się.
    Miło tak w zimowy dzień powspominać upalne wycieczki. Świetny post Basieńko. Buziak, serdecznie Cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Krysiu, że wiernie podróżujesz z nami.
      Zapraszam Cię na kolejne wspomnienia. Nie mam pojecia, kiedy dojdę do 2015 roku... :)
      Pozdrawiam Cię ciepło!

      Usuń
  38. ja chce lato :(

    ________________________
    blog.justynapolska.com
    MODA & MAKEUP

    OdpowiedzUsuń
  39. Basiu super wycieczka i piękne zdjęcia. Pięknie ci w tym koronkowym tomiku. Pozdrawiam http://gray50plus50dresses.blogspot.co.

    OdpowiedzUsuń