sobota, 31 grudnia 2022

Kalendarium. Kwiecień 2022 - grudzień 2022.



 Kwiecień 2022.


Dochodzę powoli do siebie. Jak pewnie pamiętacie, luty i częściowo marzec spędziłam w szpitalach.

Szczęśliwa, że mimo bólu wreszcie w domu. Ciepło bliskich osób, Ich dobra aura dodaje mi sił.

Wraz z podmuchem wiosny przychodzi nadzieja, że z każdym dniem będzie lepiej.

Niestety odnawia się ziarnina. Kolejny zabieg chirurgiczny, na szczęście nie w szpitalu.

Oszczędzę Wam szczegółów. Jestem chodzącym bólem. 

Co kilka dni jeździmy do kontroli, a w mojej głowie pojawiają się marzenia chociaż o krótkich podróżach. 

I udaje się. 

Docieramy do ciekawego miejsca. - Kopice. 

Ruiny pałacu robią wrażenie. O tym miejscu i innych, które udało nam się zobaczyć, w miarę możliwości napiszę później.

W drodze powrotnej zahaczamy o Nysę. 





Bardzo zmęczona, ale bardzo szczęśliwa wracam z M. do domu.

                                                    **********

Wiosna rozkwita coraz bardziej.

Nasza najstarsza wnusia kończy 18 lat. 

Szykuje się fajna uroczystość w stylu pop - art. Bawimy się świetnie.

Zapominam o chorobie i bólu.


Czekam na kolejny weekend. Planujemy wyjazd do Mosznej.

To miejsce za każdym razem nas zachwyca. 


   

Maj 2022.


Wiosna wybucha w całej krasie.

Kontrolne wizyty u specjalistów. 

Choroba atakuje także  kości. Ból dłoni nie pozwala na pracę przy laptopie.

Zerkam na Wasze blogi, jednak  jestem mało aktywna.

Udaje mi się jeszcze przygotować post z pobytu w Ogrodach Kapias.

Tam jest tak pięknie, kolorowo. Wszelkie troski schodzą na dalszy plan...

Ale spacer jest coraz trudniejszy. Znów podnosi się płyn w opłucnej. 

Znów zwiększone dawki leków. 

Odpuszczamy na razie wyjazdy.




Częste odwiedziny najmłodszej Wnusi są wspaniałą dawką energii :)


Czerwiec 2022.

Moja podróżnicza dusza nie potrafi usiedzieć na miejscu. 

Chcę celebrować życie, na ile to możliwe. 

Jak tylko mam lepszą formę, planuję kolejne krótkie wyjazdy. 

Wyjeżdżamy tylko podczas weekendów. Docieramy do kilku miejsc.

Między innymi udaje nam się zwiedzić odnowiony pałac w Bytomiu - Miechowie.


Każda, nawet ta  krótka podróż daje mi wiele radości.

Czerwiec to także nasza rocznica poznania. Jesteśmy z M. razem już 20 lat. 

Po 20-stu latach spotkaliśmy się w tym samym miejscu.:) Mąż wszystko zaaranżował.


                                                               **************

Niestety choroba nie odpuszcza. Moje ciśnienie szaleje. 74/44/95 - i temu podobne. Poziom płynu w opłucnej także wzrasta. Nie da się normalnie funkcjonować. Kolejna wizyta u kardiologa w Katowicach. Kolejna zmiana niektórych leków. Kolejne wizyty u innych specjalistów.

Trzeba czekać.

Jeśli się nie uspokoi, to znów pobyt w klinice w Katowicach.


Lipiec 2022.


Są dni, że nie potrafię zrobić kilku kroków. Ciało odmawia posłuszeństwa.

Ja i nie ja...

Kiedy patrzę w lustro, widzę opuchniętą, zmęczoną chorobą twarz i smutne oczy. Ogromne oczodoły. Nie poznaję siebie. Tak jakbym patrzyła na obcą osobę.

Za oknem piękne lato. Jestem więźniem w swoim mieszkaniu. Taka sinusoida.

Pilnuję przyjmowania leków, pilnujemy wizyt kontrolnych.

Z każdym tygodniem jest na szczęście lepiej... I stabilniej.

Marzę o wyjeździe.


Sierpień 2022.

Hurra!

Upragniony, wymarzony wyjazd na wakacje. Póki co lot za granicę jest nierealny i zbyt ryzykowny. Tym razem agroturystyka. Pierwszy raz w życiu.

Okolice Jeleniej Góry. Cieszę się jak małe dziecko.:)

To co udało nam się zobaczyć: Dolina Bobrów,  kilka dworków, pałaców i zamków. Nie wiem skąd czerpałam siły po trudnym lipcu. Ten wyjazd to był niesamowity zastrzyk energii. 

Było cudownie. Natura, urokliwe małe dolnośląskie miasteczka, no i odkrywanie przepięknych perełek na obszarze Polskiej Loary zrekompensowały wcześniejsze trudności.



                                                                  *********

Mija kilka dni po powrocie.

Pakuję walizkę. Nie, tym razem nie na kolejną podróż, ale do szpitala. Przede mną planowany zabieg - amputacja dużego palca. "Pamiątka" jeszcze po śpiączce - zakrzepica...  Dlatego tak bardzo chcieliśmy pojechać na początku sierpnia, bo po zabiegu byłoby to niemożliwe.

W moje urodziny zostaję przyjęta na oddział chirurgiczny. Jest mi smutno, ale tak trzeba. Zakrzepica jest również niebezpieczna. Żeby nie stracić całej stopy, trzeba poświęcić palec. Przyjmuję tę sytuację z pokorą. Jakie mam wyjście?

Mija dzień i po wszystkim. Był paluch, nie ma palucha. Kiedy przestają działać środki przeciwbólowe, ciężko jest wytrzymać. Lekarze ostrożnie je stosują, ponieważ na te silne jestem uczulona, a te słabsze i tak nie działają. Niestety żyły także sprawiają wielki problem. Puchną, pękają. Robią się stany zapalne. Coraz trudniej pobrać krew, zmienić miejsce wenflonu. Pielęgniarki załamują ręce. Widok po zdjęciu bandaży nie jest ciekawy. Skoro jednak Jasiek Mela zdobył szczyt bez nóg, to co znaczy mój brak jednego palucha? 

Po tygodniu wracam do domu. Staram się zagłuszyć ból wspomnieniami z wakacji. 

Wrzesień 2022.

Ostatni tydzień sierpnia oraz wrzesień to dochodzenie do jako takiej równowagi. Chodzenie sprawia trudność i ból. Ale to nic, wszystko minie. Trzeba czasu.

Za oknem  powoli jesień odkrywa swoje uroki.

Październik 2022.

Nie poddaję się. Z chodzeniem jest już lepiej.

Udaje nam się nawet zorganizować zaległe spotkanie rodzinne.

Udaje się także pod koniec miesiąca pojechać do naszych ulubionych Rud.


Listopad 2022.

Trudny miesiąc. 

Moja Ania skończyłaby 40 lat...

Jest gorzej psychicznie i fizycznie. Nie sypiam, brak apetytu. Płyn znowu się podnosi. Śpię po trzy, cztery godziny. Na siedząco. Wejście po schodach graniczy z cudem. Oprócz wizyt u lekarzy nigdzie nie wychodzę.

Są dni lepsze i bardzo ciężkie. Praktycznie wegetacja.

Grudzień 2022. 

Nie potrafię już dłużej tak funkcjonować. Ciężko oddycham, mam problem z poruszaniem się. Dostaję przekaz do szpitala. 

Czekamy kilkanaście godzin, zanim zostaję przyjęta. Doktor kardiolog widząc moją dokumentację medyczną,  kiwa głową. 

- Będziemy robić wszystko, żeby pani pomóc.

- Dziękuję...

Jestem wyczerpana. Znowu R-ka. Kardiologia. Leżę jak kłoda... Panie pielęgniarki walczą z moimi żyłami. 

- Pani u nas była? 

- Tak, w marcu.

Wieczorem mam jechać na oddział chirurgiczny w celu ściągnięcia części płynu. Inaczej mnie zadusi... To już jest stan zagrażający życiu...

Na razie kroplówki i dobiałczanie.  Amyloidoza niszczy moje dobre białko a namnaża złe... Poziom złego aktualnie jest przerażający.

Późnym wieczorem pielęgniarki wiozą mnie na zabieg.

Chirurg także kręci głową. 

Po 4 głębokich wkłuciach znieczulenia ( które w ogóle nie zadziałało) i 8 próbach ściągnięcia płynu, rezygnuje. 

Z bólu zaciskam zęby, ale nie można kłuć dalej. 

Na ekranie USG  lekarz pokazuje mi kondycję mojej prawej strony opłucnej. Częściowo płyn jest także po lewej. Mam tyle zrostów po wcześniejszych zabiegach, że nic nie można na ten moment więcej zrobić. Zostaje tylko próba leczenia farmakologicznego.

Wracam na oddział kardiologiczny. Jestem obolała po tylu wkłuciach. A tu jeszcze jak zwykle żyły strajkują. Panie pielęgniarki są przerażone ich stanem. Czasem trzeba zmienić miejsce wenflonu, a nie ma po prostu już gdzie... Moje dłonie, ręce po łokcie są sinoczarne od wylewów, stanów zapalnych jest coraz więcej. Mimo tego z każdym dniem czuję się na szczęście lepiej. Nowa terapia leków i podawanie dożylnie białka stawia mnie powoli na nogi. Jest szansa, że spędzę święta w domu, z bliskimi. Dla mnie ten czas jest bardzo ważny.

Któregoś dnia o godzinie 5.00 słyszę głos:

- Pani Basiu, muszę pobrać krew.

Otwieram oczy i widzę pochylającą się nade mną piękną, młodą pielęgniarkę. Jest tak śliczna, że nie mogę oderwać od Niej wzroku. Wysoka, szczupła blondynka o pięknych i dobrych oczach. Przypomina mi moją Anię. 

- Boże, jaka pani jest śliczna... Jak Anioł...

- Dziękuję...

Jest trochę zmieszana, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie powiedzieć. 

Pielęgniarka uśmiecha się do mnie. 

- Próbujemy?

- Tak, wiem, że to konieczne.

Kilka nieudanych prób. Kolejne wylewy.

- Tak mi przykro, że zadaję pani ból.

- To przecież nie pani wina, nie moja, nikogo...

Wreszcie się udaje. 

Za  dwa dni mam przyjemność jaszcze raz Ją zobaczyć. Mądra i empatyczna dziewczyna.

Hurra, idę do domu.

Dr ordynator i przemiła pani kardiolog sugerują nam, że warto jeszcze spróbować pojechać na konsultacje do Szpitala w Bystrej. Razem z wypisem dostaję skierowanie do Poradni chirurgii klatki piersiowej.

Mija kilka dni. Udaje się umówić wizytę. Za dwa dni wigilia. Drżę, czy nie zostanę na oddziale. 

Po badaniach i konsultacjach, okazuje się, że płynu jest mniej. Nie jest idealnie, ale nie jest też bardzo źle. Wychodzimy z przychodni. 4 stycznia termin kontroli. Jestem bardzo szczęśliwa. Słoneczko pięknie świeci, niebo jest cudownie błękitne.

Patrzę z nieśmiałością na męża. 

- Czuję się dobrze. Naprawdę... Pojedziemy zapalić znicz na miejsce spoczynku Ani? Jesteśmy tak blisko... Chcę Jej podziękować, że czuwa nade mną...

- Wiedziałem, że będziesz chciała tam być. Jedziemy.

Wracamy do domu. Wzruszenie miesza się z radością. Zaczyna pada deszcz. Zasypiam...

                                                    *****************

I wreszcie przychodzą świata. Już nie białe jak na poniższym zdjęciu, ale nie to jest najważniejsze. A  biały puch na pewno jeszcze spadnie. 


                                     ************************************************


Kochani, w tym ostatnim dniu roku, życzę Wam, by w Nowym 2023 spełniały się Wasze pragnienia, miłość, pokój i zdrowie towarzyszyły Wam i bliskim przez cały kolejny rok. 

Jestem wdzięczna za ten rok, za każdy przeżyty dzień.

Jestem wdzięczna za miłość i dobroć bliskich i przyjaciół.

                                     *********************************

Dziękuję za Waszą troskę, za ciepłe słowa, pamięć, za to, że jesteście. Bardzo dziękuję.

sobota, 24 grudnia 2022

Każde święta są cudem...

 



Wyczekiwane...

Byle nie znowu w szpitalu...

Już za kilka godzin, dzisiaj, jutro, pojutrze rodzinnie.

Tak jak dawniej.

                                                       **********************

Życzę Wam spokojnego, radosnego świętowania.

Zdrowia, bo jest naprawdę bardzo ważne.

Miłości, bo jest sensem życia.

Wiary, dzięki której można przetrwać najtrudniejsze chwile.

Nadziei, dzięki której niemożliwe staje się możliwe.

                                                   *************************

PS. Po świętach wrócę z krótkim kalendarium.